Dzień minął mi jakoś. Bez szału.
Byłam w schronisku dla zwierząt, cieszą mnie te wizyty, napawają optymizmem ale i współczuciem dla tych biednych porzuconych zwierzątek. Zawsze przez kilka dni po takiej wizycie cieszę się najmniejszymi drobiazgami, a potem znów przychodzi melancholia.
Jestem zmęczona swoim byciem, właśnie - byciem, nie życiem, bo czy patrząc na mnie z boku można powiedzieć, że żyję?
Po prostu jestem i nic więcej, jestem, przeminę, niczego po sobie nie zostawię i gdzie tu znaleźć sens?
Byłam tez na siłowni, jutro siłownia i zajęcia, mam kilka dni wolnych w pracy, więc maksymalnie wykorzystuję to na ćwiczenia i naukę.
Chciałabym mieć psa, biegałabym z nim. Jednak nie mogę być taka egoistką i męczyć zwierzaka swoim towarzystwem, bo czasem czuję się samotna. Poza tym mój tryb życia nie pozwala na nic więcej niż kocica, a ona też jest towarzyszem mojej niedoli, moją małą białą miłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz