And I don’t want the world to see me cause I don’t think that they’d understand when everything’s made to be broken
I just want you to know who I am.

wtorek, 6 grudnia 2011

Znów bezsenność

Boli mnie brzuch i nie mogę spać. To pewnie z głodu, ale lubię go czuć, mam wtedy satysfakcję, że jestem dość silna aby nie jeść. 

Mam anemię. Niedobrze. Muszę kupić jakieś witaminy.  Idę do pracy dzisiaj. Wczoraj bo wbiegnięciu na jedenaste piętro myślałam, że umrę. Tracę siły i serce też już się buntuje. Jak długo jeszcze wytrzymam w tym błędnym kole? 

I na sam początek dnia coś dla motywacji :)





Są idealne!


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Co nie co dla motywacji




Ann

Jest kolejny trudny dzień. Siedzę sama w domu, o 14 wychodzę do pracy. Jaki w tym sens? Czuję, że marnuję życie. W każdym jego calu. Samozaparcie we mnie rośnie. Jest mi niedobrze, idę rzygać.


Czy zrozumiem kiedyś to co we mnie siedzi? Te wszystkie sprzeczności? Nie wiem. Jak na razie rozumiem tylko część siebie ale taką malutką, że aż prawie niezauważalną. Kocham i nienawidzę siebie. Dobrze wiem za co nienawidzę. Za ciało, za to ile ważę i ile jem. Przeraża mnie to chwilami. Mam nadzieję, że jeśli ktoś kto to czyta nie współczuje mi. Nie chcę współczucia, tylko motywacji. 

Ana: Jesteś gruba, zrób coś z tym...

K: Przecież próbuję, staram się, czego jeszcze oczekujesz?!

Ana: Zbyt mało się starasz! Weź się za siebie prosiaku! Czujesz obrzydzenie kiedy patrzysz w lustro?

K: Taak... To jest nie do opanowania...

piątek, 2 grudnia 2011

Trochę humoru na dzień dobry!

[12:12] <ona___> Renia
[12:12] <ona___> żono
[12:12] <ona___> bip
[12:12] <ona___> zostaniesz moim elementem? bum
[12:13] -!- Nie jesteś oznaczony już jako zaraz wracam.
[12:13] <sufferance> dupki moje : D
[12:14] <ona___> a jak, w trójkąta lecimy
[12:14] <ona___> :D
[12:15] <Renachan> tak zostanę xD
[12:15] <ona___> witaj w elementowni
[12:15] <ona___> bip
[12:15] <ona___> o żesz w morde
[12:15] <ona___> error
[12:15] <ona___> error
[12:16] <ona___> nie możemy jej przyjąć spięcie
[12:16] <ona___> SPIĘCIE !!
[12:16] <ona___> xD
[12:16] <Renachan> co kurwa? xD
[12:17] <ona___> nie wiem, kurwa
[12:17] <ona___> bip
[12:17] <sufferance> hahahah
[12:17] <sufferance> aż wrzucę to na bloga xD
[12:18] <ona___> ani się waż
[12:18] <ona___> bip
[12:18] <ona___> robot kuchenny będzie Ciebie ścigać
[12:18] <ona___> bip
[12:18] <sufferance> za późno

czwartek, 1 grudnia 2011

życie, życie...

Nie wiem czego chcę od życia, dzisiaj doszłam do wniosku, że życie przepływa mi między palcami bez najmniejszego sensu. Jaki w tym sens?  Całe życie czymś się stresujesz. Praca, szkoła, rodzina, dom, dzieci, wnuki, pieniądze, w moim przypadku dochodzi waga... Taki priorytet w moim życiu, ważyć 40 kg i utrzymać tą wagę. Akurat do mojego wzrostu jest to optymalna waga.Człowiek całe życie czymś się martwi, więc do cholery po co tak żyć? Nasze życie jest tak szalenie przewidywalne, są czynniki, których przewidzieć się nie da ale mamy świadomość, że mogą się zdarzyć.

wtorek, 29 listopada 2011

Nadszedł czas bardzo cichych dni.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Jestem w swojej krainie, w Silent Hill. Dobrze mi tam. Rzeczywistość jest moją życiową tragedią.

środa, 23 listopada 2011

Żeby zrozumieć swój błąd musimy popełnić go chociaż raz, albo najlepiej dwa razy. Wtedy najlepiej zrozumiemy istotę źródła zła lub dobra, które uczyniliśmy. Mówię dobra, bo dobrem tak jak i złem dla każdego z nas jest coś innego. Tylko musimy to w porę zrozumieć.

szarość

Znowu mam myśli samobójcze... Znów wiele problemów na głowie, zaczyna mnie to wszystko przerastać. Wiem, że samobójstwo to nie jest wyjście ale są takie sytuacje w życiu, że nie ma wyjścia. Jak długo będę jeszcze robić dobrą minę do złej gry? Udaję, że wszystko jest zajebiście, mimo że wcale tak nie jest, bo wszystko się pierdoli. Nienawidzę tej pierdolonej gry, którą jest życie! Jeśli będę zmuszona, zrobię to, co powinnam już dawno temu zrobić... Jestem całkiem sama z tym wszystkim, kiedy mieszkałam w domu, był jeszcze tata, który mi pomagał choć często tej pomocy nie chciałam. Odkąd się wyprowadziłam mogę tylko liczyć na siebie... 

Jestem chora, nie wiem co się dzieje ale od soboty nie mogę zbić temperatury. Boję się, że to może być skutek nie leczenia rany, którą mam na plecach od dłuższego czasu, i która niekoniecznie chce mi się goić, a szczerze mówiąc ostro mi się paskudzi. 

Zawaliłam trochę naukę ostatnio, nie mogę się na niczym skupić, jestem otępiała, na nic nie mam ochoty. Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka, cały czas bym spała. Od środy zeszłego tygodnia nie byłam w pracy. To już tydzień. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucą. Wtedy już całkowicie bym się pogrążyła. Wszystko jest szare... Taak cudowne 25 odcieni szarości w moim życiu nabrało intensywności.

poniedziałek, 21 listopada 2011

yhhh

Jestem chora... I do tego nie do życia, nie mogę spać i zastanawiam się jak jutro pójdę do pracy. Delikatny dołek mnie dopadł... I jestem na siebie zła, bo nie chudnę, mimo że trzymam się wszystkich zasad. Cholerna tarczyca... Nawet nie mam weny, żeby cokolwiek pisać więcej, wkurwiam się przez ta pustkę...


http://demotywatory.pl/3562957/Wyglad-nie-jest-wazny*

poniedziałek, 14 listopada 2011

bu

Zaraz się popłaczę, tak po prostu mam doła cholernego... Ostatnie dni były nawet w porządku... Ale dzisiaj coś czuję, że nie będzie to jeden z lepszych dni...
Wszystko mnie wkurza, dosłownie wszystko... Do pracy idę na 15.00 ale spoko dam radę, tak myślę...

piątek, 11 listopada 2011

miłość...







Od takiego życia można się uzależnić...

czwartek, 10 listopada 2011

...

Dzisiaj czuję się strasznie, wydaje mi się, że jestem strasznym baaalonem. Wszystko mnie wkurwia.... Moja współlokatorka w ogóle nie sprząta, co mnie okrutnie denerwuje. Idę dzisiaj na 15.00 do pracy, dzień zapowiada sie ogólnie nieciekawie.

środa, 9 listopada 2011

Jakoś jest

Byłam wczoraj na imprezie, świetny klimat, fajny club, naprawdę nie bawiłam się tak dobrze od bardzo długiego czasu ale dzisiaj już jest gorzej ze względu na moja ranę na plecach... Boli, a trzeba iść do pracy. Co do odchudzania wychodzi mi coraz lepiej :) Na śniadanie ogórek z pomidorkiem i cebulką plus kawa czarna oczywiście bez cukru, na obiad około 150 g kapusty kiszonej i herbata zielona, a kolacja (oczywiście najpóźniej o 17.00) marchewka i kubek zielonej herbaty. Do tego oczywiście duuuużo wody : ) i dzień jakoś zleci :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Ból



Dzisiaj fatalny dzień... Boli mnie brzuch, do tego uderzyłam plecami o parapet, obiłam kręgosłup i rozcięłam skórę... Kurcze, słabo mi od tego i bolą mnie nogi ale boje się jechać na pogotowie... Nie mogę w ogóle usiedzieć, co chwile chodzę i się kładę. Mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie.


Jutro do pracy na po południe.

Z jedzeniem lepiej, jakoś łatwiej mi się tu zmotywować... Od jutra rygor w pełnym wymiarze. Czasem mam wrażenie, że nie wiem co się wokół mnie dzieje. Pewnie realnie tak jest, ale mnie i Anusi jest dobrze w mojej głowie. Nie możemy tam nikogo wpuścić, bo wtedy wyeksmitują mi Anę i będzie problem.

sobota, 5 listopada 2011

Błędne koło

Głodzę się, ćwiczę, obżeram, głodzę się jeszcze bardziej i ćwiczę jeszcze więcej. Błędne koło... Ale "koło", przestrzeń zamknięta, z której już nie wyjdę. Jak osiągnę moje 40 kg wreszcie będę czuła się dobrze. Przede mną dużo pracy. Zaraz wychodzę na zajęcia, nie wiem jak tam wytrzymam. Przez pół nocy wymiotowałam, wszystko mnie boli...

piątek, 4 listopada 2011

Kurwa!

No i chuj! Obżarłam się :/ ja pierdole ale jestem nieudacznikiem :(

środa, 2 listopada 2011

Kolejny dzień bólu

Czemu to tak musi boleć? Ściska mnie w środku, ale na widok jedzenia mam odruch wymiotny. Boli mnie przełyk, od wymiotowania... Nie mam na nic siły, bolą mnie mięśnie. Jak długo to jeszcze potrwa? Muszę być silna, mimo wszystko! 

Nie wiem czy dam radę... To tak strasznie boli, szczególnie w głowie... Boję się, mam lęki, nie mogę spać. Czy to się kiedyś skończy? Wymiotuję 5 razy dziennie. 

Denerwuję się bardzo ale to dobrze, lepsze jakiekolwiek odczucia niż obojętność, bo to właśnie obojętność mnie zabija.

wtorek, 1 listopada 2011

:(

Wszystko poszło się jebać przez moją słabą siłę woli... Fuck! Koniec opieprzania się... Kończę z jedzeniem!

poniedziałek, 31 października 2011

chudeeee nogi

Boli

Głód przestaję już odczuwać ale wszystko mnie boli, moje ciało protestuje. Jest mi niedobrze, dzisiaj rano strasznie leciała mi krew z nosa... Nie mogłam w nocy spać, a jak już zasnęłam budziłam się zlana potem. Nadchodzi odwyk od jedzenia, nareszcie...

niedziela, 30 października 2011

Głód

Jesuuu głód mi doskwiera do tego stopnia, że nie mogę spać. Jak zasnę to będę spała z tydzień z przerwami na bieganie po schodach i robienie brzuszków, przysiadów, itp., itd.

sobota, 29 października 2011

jebać!

Jestem na siebie zła, bo zjadłam zdecydowanie za dużo, aż około 1000 kcal :( Głupia, tępa grubaska nie potrafiąca opanować swojego łakomstwa! Jutro głodówka...

!!

Anusia powraca!

Wczoraj zjadłam dużo mniej niż zwykle! Jest okey :) Dzisiaj schodzę już minimalnie i oczywiście zaczynam liczyć kalorię znów! Cudowne uczucie, Anusiu wreszcie powracasz, och jak mi cudownie, jak mi dobrze! Początki są trudne, najgorsze będą noce spędzone na rzyganiu w łazience ale poradzimy sobie!

Rozmowa ze śmiercią

Jest tragedia... Nigdy w życiu nie czułam się taka niepotrzebna, chociaż... Nie! To nie tak. Czułam się niepotrzebna ale nigdy nie sprawiało mi to bólu, nigdy mnie to nie obchodziło... Czyżby zagościła we mnie maleńka cząstka człowieczeństwa? Tylko nie to... Tego bym już nie wytrzymała, bo człowieka z siebie pozbyłam się ładnych parę lat temu. Moje człowieczeństwo zostało raz na zawsze pochowane wraz z moją babcią. Wiem, że ona tego nie chciała ale tak się stało. Nie pojechałam w tym tygodniu na zajęcia. Mam przez to wyrzuty sumienia. W domu w Warszawie jest jakoś dziwnie ostatnio, mam ostre nerwy i wszystko mnie wkurwia, przez co popadam w charakterystyczną dla mnie o tej porze roku depresję. Nawet towarzystwo kociaka nie pomaga, wszystko jest złe, szare, przybijające. Coraz częściej znów myślę o samobójstwie. Może jednak jest to dla mnie rozwiązanie? Do nieba nawet gdybym bardzo chciała to nie pójdę, więc co mi zależy? Nic.

niedziela, 23 października 2011

Misie to zło!

Ale się nie wyspałam... spać, spać, spać!

sobota, 22 października 2011

Bolą mnie plecy

Nic mi się nie chce, masaż by mi się przydał. Dopada mnie jakaś nostalgia, coś co od dawna siedzi w mojej głowie właśnie o tej porze roku najbardziej nie daje mi spokoju. Jestem raz obojętna, raz podekscytowana, czasem rozdrażniona. Poszłabym spać już ale sporo nauki przede mną! Nauka jednak zawsze była moim priorytetem, bo zawsze lubiłam się uczyć. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem pojebana zdrowo, a temat tego posta jest wyjęty z dupy, z reszta jak każdego innego. Już chcę do Warszawy! Jestem teraz w Radomiu i nie czuję się tu zbyt dobrze, jakoś obco, chociaż miło jest pobyć trochę w swoim pokoju, którego ściany przez wiele lat samotnie oglądały moje smutki codziennie się ze mnie wylewające. Smutne to ale jakieś prawdziwe. Kocham te ściany jak nic innego i jednocześnie nienawidzę, a normalna na pewno nie jestem, bo to co wypływa z mojej głowy nie jest wywodem przeciętnej osoby będącej w moim wieku. Mam taki natłok myśli, że mogłabym pisać i pisać. Teraz jest tragedia, przez ostatnie dni tak popłynęłam, że naprawdę było ciężko ze mną. Szczególnie w czwartek. Boże kiedy ja się ogarnę i zacznę normalnie żyć? Wszystko cały czas kręci się wokół kliku rzeczy już od wielu, wielu lat! Mogłabym jakąś autobiografię strzelić, ciekawe czy ktoś by się nią zainteresował. Ten blog to taka moja malutka autobiografia. Wiele stron przemyśleń, wiele nerwów, płaczu bólu i obojętność. To właśnie ta suka mnie gubi najbardziej. Kiedy nie zależy mi kompletnie na niczym, chrzanie swoje życie, pierdole system, wyłączam telefon i mam wszystko w dupie. Ale potem przychodzi czynnik, dzięki któremu zaczyna mi znów zależeć i zaczynam żałować wielu rzeczy, które spierdoliłam przez przypływ obojętności. Jestem psycholem! I to porządnym psycholem. Czasem myślę, że powinni mnie zamknąć, chociaż zapewne byłoby to dla mnie zgubne. Myślenie by mnie zabiło, no chyba że otępiali by mnie środkami na uspokojenie dopóki nie stałabym się warzywkiem. To byłoby całkiem dobre rozwiązanie! Jesuuu ale jestem głupia, aż żal patrzeć.

piątek, 21 października 2011

Kocham stres! Jest najlepszym środkiem odchudzającym pod Słońcem!

Szczególnie wtedy, kiedy człowiek nie robi nic poza stresowaniem się...

środa, 19 października 2011

Porażka

Jest cudowny dzień, środa ranek, pada deszcz, a ja muszę iść do pracy.  Dzień ten jest wyjątkowy, bo mam na wszystko bardziej wyjebane niż zwykle. Czy to wynika z dnia wczorajszego? Być może. Czy to może wynikać z dnia jutrzejszego? Bardzo prawdopodobne. Ogólnie doszłam do wniosku, że fajnie jest mieć wyjebane, chociaż w głębi serca ciągle wiecznie się o coś martwię, ale w końcu życie to życie. Jeśli w przyszłym wcieleniu będę musiała naprawiać błędy z tego życia to się zabiję :D

Znowu przechodzę na dietę, bo znowu mam depresję z powodu mojej wagi! Chcę pociągnąć pracę na dwa etaty i miejmy nadzieję, że uda mi się.

poniedziałek, 17 października 2011

Zimo czekam na Ciebie moja kochana!

Jestem gruba i chora i mam dość wszystkiego. Wczoraj było okey, a dziś znów chujnia. Zjarałam się wraz z moim współlokatorem, ale nawet na luzie nie mam pozytywnych wizji przed oczami. Dzisiaj w pracy jakoś poszło, mimo że wyszłam wcześniej. Humor mam taki sobie. Kociak właśnie śpi u mnie na kolanach, powinnam wziąć się za naukę prawa cywilnego ale wybitnie mi się nie chcę. Dzień taki sobie, jedyne co mnie pociesza to nadciągająca wielkimi krokami zima...

sobota, 15 października 2011

Kurwa mać!

Ja pierdole, mam dość wszystkiego...

piątek, 14 października 2011

Piątek

No i się znowu spóźnię do pracy przez nocne eskapady po mieście...

czwartek, 13 października 2011

niedziela, 9 października 2011

Ancia!



Cudowna figura i jednocześnie mój cel!
Wspaniała aktorka i moja idolka jednocześnie, cudowna figura! Chude jest piękne, czyż nie?




Anusia

Dzisiaj nareszcie powrót do Warszawy! Cieszy mnie to jak nic innego! Nie poszłam dzisiaj na zajęcia, nie miałam ochoty... Ale za to wyspałam się wreszcie, co ostatnio bardzo rzadko mi się zdarza. Atmosfera w domu nawet nie jest zbyt ciężka, od rana jakoś awantury nie było, ale jak to się mówi nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca. Przed 19:00 wyruszam! Nareszcie! Na szczęście za tydzień nie mam zjazdu, więc jest dobrze :) Może naskrobię coś dzisiaj wieczorem jak będę miała siłę.Niestety męczy mnie myśl, że jestem grubasem... : (





sobota, 8 października 2011

Bo najgorzej jest tęsknić za czymś czego nie ma...

Zaczęła się jesień coraz zimniejsze poranki, coraz ciemniejsze wieczory i moja melancholia... Ooo tak kocham to ;] Ale potem jest zima, ukochana upragniona! Dzisiaj śniło mi się, że pada śnieg... Szkoda, że był to tylko sen. Zebrało mi się na sentymenty i przemyślenia. Jeden plus tego wszystkiego to to, że wreszcie wyrwałam się z Radomia. Mam mieszkanie do dyspozycji dla siebie, więc mogę zagłębiać się w moich ponurych myślach nie wzbudzając zainteresowania osób trzecich. Czasem przez jedną malutką chwilkę nachodzi mnie taka myśl, że mógłby mnie ktoś mocno przytulić i szepnąć do ucha: "Jesteś dla mnie najważniejsza.". Dobrze, że tak się dzieje bardzo rzadko i tylko przez maleńką sekundkę, bo chyba bym nie zniosła ciągłego krzyku tego typu w mojej głowie. Na szczęście jest Ana! To ona głównie zajmuje moje  myśli, wciąż krzycząc: "Jesteś grubą świnią! Zrób coś z tym!". Przynajmniej to zabija we mnie chęć posiadania obiektu miłosnego. Ana jest moją przyjaciółką, ona wie co dla mnie jest dobre, więc trzeba wziąć się za bieganie i ćwiczenia solidnie i nie dawać za wygraną! Wiem, że Ana moja kochana zawsze mi pomoże.

Cudowny widok z balkonu!


Pozostaje tylko to poczucie beznadziejności i wewnętrznej pustki, która ogarnia mnie wieczorami i w nocy. Myśli, które wtedy mnie nachodzą usypiają mnie, a potem budzą z potwornym hukiem i zazwyczaj wtedy budzę się z krzykiem, cała mokra. Zaczyna się odzywać najmroczniejsza sfera mojej natury, a jak do tej pory nie wynikało z tego nigdy nic dobrego. Do tego moja kochana młodsza siostrzyczka ciągle pakuje się w jakieś kłopoty, z których oczywiście muszę ją wyciągać. Moja mroczna natura zastanawia się nad jednym i kieruje mnie ku śmierci.



Szkoła życia w rodzinnym domu.

Kurwa! Zaczynam żałować, że zdecydowałam uczyć się w Radomiu a nie w Warszawie... Mama od momentu kiedy przyjadę do momentu kiedy pojadę ostro o wszystko suszy mi głowę, a miałam nadzieję, że chociaż w weekend odpocznę trochę... Ale nic z tego. Gdybym nie miała jutro szkoły już bym się pakowała do Warszawy z powrotem. Już wolę siedzieć w pracy niż we własnym rodzinnym domu ;] Ale cóż życie. Czuję, że nadchodzą moje ciche dni. Będzie ciężko, nawet bardzo.Od progu słucham tylko marudzenia.

piątek, 7 października 2011

Auć.

Tak wiem, użalam się tutaj ale cóż... Gdzieś muszę, nie chcę zadręczać moich bliskich, bo czasem mi się zdaje, że samym zmuszaniem do patrzenia na siebie ich męczę. Wolę wyrzucić z siebie całą gorycz pisząc tutaj, zdecydowanie bardziej mi to pomaga i muszę teraz częściej to robić. Niestety zmiany jakie nastały w moim życiu, a były to zmiany dosyć gwałtowne nie wpłynęły korzystnie na stan mojej psychiki. Tak naprawdę w tym momencie jestem na granicy wytrzymałości. Trzeba jednak albo brnąć dalej, albo strzelić sobie w głowę. Coraz częściej niestety przychodzi mi do głowy to drugie rozwiązanie, ponieważ dochodzę do wniosku, że sama się męczę, a przy tym męczę ludzi otaczających mnie wokół. Ahh... życie jest trudne, nawet bardzo... Jest mi źle, zajebiście źle, ale podobno jakoś sobie radzę. Nie wiem jak długo wytrzymam, ale jak tak dalej pójdzie to znów wyląduję w psychiatryku, bo nie jest zbyt ciekawie. Jutro też postaram się coś napisać tutaj.

Nie mów hop...

Raz na wozie, raz pod wozem ale teraz znów pod wozem. Życie płata różne dziwne figle... Cóż znów jest źle, znowu jest kiepsko i znowu mam ciche dni, kiedy nie liczy się nic... Nie zawsze wszystko jest takie różowe jakie wydaję się na zewnątrz, akurat w moim wnętrzu znajduję się przegniła wizja różowego wyidealizowanego świata, który w tym momencie nie znaczy nic...

wtorek, 27 września 2011

A jednak!

Jest fajnie ;) Nareszcie zaczyna się układać, oczywiście poza faktem, że muszę schudnąć. Mam prac e, normalne mieszkanie, może wyjdę wreszcie na prostą, no i oczywiście przestałam nadużywać pewnych używek... Tylko papierosy pale jak szalona po półtorej paczki dziennie. Jutro na 9.00 do pracy, niestety ostatnio jakaś choroba mnie bierze, ale mój nastrój zdecydowanie się poprawił :) Może życie wcale nie jest takie złe...

poniedziałek, 12 września 2011

I dziś już nie ma nic!

Jestem w Radomiu, na całe trzy dni... Jest chujowo delikatnie mówiąc. Od progu słyszę tylko narzekania mojej rodzicielki. Przyjechałam dwie godziny temu i nadal słyszę jak marudzi. Ileż można ?! Najwyraźniej duuużooo. Mam to w dupie, w środę wracam do Warszawki, odpocznę w pracy. Oooo taak! praca, cudowne ukojenie dla mego zmęczonego mózgu. Pranko, pranie ahh pranie mózgu, kocham to. Przeginam z używkami ale jest zajebiście mieć na wszystko siłę. I'm lovin  it!

wtorek, 6 września 2011

yeah

Mam wszystko gdzieś.

niedziela, 4 września 2011

Nowy dzień, nowy świat, nowe życie?

Jest hm... całkiem nieźle, ale zupełnie inaczej. Przytyłam, muszę to zmienić, zdecydowanie. Czas, czas... Jak to z tym czasem będzie... Nie wiem... Jest różnie, ciężko dosyć często, ale to moja głowa, moje paranoje, że znów coś nie wyjdzie i zostanę sama, 5 lat samotności duszy to dużo, za wiele, chcę nauczyć się żyć od nowa, choć jestem na to oporna bardziej niż zwykle. Będzie normalnie? Nie wiem. Czas...

czwartek, 25 sierpnia 2011

Taaaak !


Trzynasta_Utopia (18:22) Ja też poczułem przez chwilę, coś co przypominało przełom
Trzynasta_Utopia (18:22) Była piękna noc
sufferance (18:22) opowiedz o tym
Trzynasta_Utopia (18:23) otworzyłem okno żeby zaczerpnąć powietrza
Trzynasta_Utopia (18:23) pachniało najcudowniej na świecie, łapałem je pełnymi płucami, ze łzami w oczach
Trzynasta_Utopia (18:23) tak pachniało życie
Trzynasta_Utopia (18:23) i zrobiło mi się żal, tak jakby to już nie było dla mnie
Trzynasta_Utopia (18:24) że to życie, jest dla mnie nieosiągalne
Trzynasta_Utopia (18:24) kilka razy zamierzyłem się, do skoku
Trzynasta_Utopia (18:24) żeby skoczyć na trawnik i skręcić sobie kark
Trzynasta_Utopia (18:24) poczułem się przegrany
Trzynasta_Utopia (18:24) i zamknąlem okno
Trzynasta_Utopia (18:24) to była piękna noc
Trzynasta_Utopia (18:24) i to był przełom.
Trzynasta_Utopia (18:24) Umarłem

sobota, 20 sierpnia 2011

Rewolucje, rewolucje!

Zmieniło się wszystko, wywróciło do góry nogami : D na lepsze! nareszcie dostałam kopa w dupę od szczęścia... Może będzie lepiej? Stawiam wszystko na jedną kartę, od jutra Warszawa i nowe, na pewno lepsze życie! Boję się ale zajebiście się cieszę, ogromna odmiana od wielu lat. Albo się pogrążę i zginę, albo odbiję od pierdolonego dna!

sobota, 13 sierpnia 2011

Znowu piłam wczoraj i znowu dzisiaj umieram ;] Wszystko się zawaliło. Teraz pozostaje mi tylko strzelić sobie w łeb.

środa, 10 sierpnia 2011

"Daj mi teraz marzyć, daj - i już nikt nie wie, co jest realne, a czego w ogóle nie ma, gdzie prawda, gdzie złuda, co się czuje, czego się nie czuje, gdzie naturalność, a gdzie sztuczność, zgrywa i to, co powinno być, miesza się z tym, co nieubłagane jest, i jedno i drugie dyskwalifikuje, jedno drugiemu odbiera wszelką rację bytu, o, wielka szkoło nierzeczywistości."

wtorek, 9 sierpnia 2011

Waga się chyba popsuła.

Ciekawa jestem ile przez moje życie przepłynie takich samych dni, tych samych awantur, itp., itd. Dzisiaj jestem entuzjastycznie nastawiona do świata i mam nadzieję, że nikomu nie uda się tego popsuć. Rano obudziłam się w dobrym humorze! Ale waga, wciąż ta waga... Jak na dzień dzisiejszy to moje największe i najważniejsze zmartwienie poza paroma innymi drobnostkami. Zapomniałam już jak to jest być motylem... Ale przypomnę sobie! I to niebawem! Ćwiczę, ćwiczenia są najważniejsze, ruch! No i ograniczenie spożywania kalorycznych rzeczy! Przede wszystkim. Ograniczam się jak mogę, no i po 16:00 nie ma jedzenia. To najważniejsze.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

I hate you but I love you?

Nienawidzę tego wszystkiego co mnie otacza, cały mój gniew wychodzi ze mnie przy pierwszej lepszej okazji jednocześnie przeczącej mi samej, takiej obojętnej zazwyczaj na to wszystko, a tu nagle nastaje jeden moment, że nienawiść przypływa do mojej głowy i wybucham gniewem, goryczą, rzucam przedmiotami i robię się nierównoważona... Czemu się tak dzieje? Jestem wściekła.

Człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego, chociażby ta dusza była kretyniczna. Czyżbym była odbiciem lustrzanym mojej mamy? Przeraża mnie to i nienawidzę każdej cząstki siebie, która choć trochę przypomina ją. Właśnie dlatego nie chcę i nie będę miała dzieci, bo mam w sobie jej geny. Nie chcę być taką tyraniczną i zgorzkniałą rodzicielką jaką ona była i jest przez całe życie dla mnie.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Kartografia

Jestem przerażona. Coraz bardziej obojętnieje mi wszystko co się dzieje wokół mnie, a rozpacz pojawia się we mnie im bardziej jestem świadoma, że jestem aż tak obojętna. Robię się pokręcona. A może zawsze byłam pokręcona? Wieczór, kolejny wieczór i znów to samo, internet, czat, książki, czytanie sentymentalnych bzdur, parę działów książki od podstaw psychologii no i ukochana geografia. Zapomniałabym o muzyce, która czasem drażni, a czasem poprawia nastrój. Ostatnio kocham totalną ciszę, choć czasem mnie to przeraża. Zaczynam wątpić w powodzenie mojego życia w Warszawie. Nasuwa mi się jedno pytanie, czy egocentryzm jest zły ?
Czy w naszych czasach warto się czymkolwiek przejmować? Nie wiem. Ja się przejmuję, ale czy warto? To jest dobre pytanie. Źle się dzieje, bardzo źle, ale czy Anioły leżąc do siebie tyłem mogą stykać się grzbietami? Jeśli nie, jakże muszą zazdrościć nam, ludziom...

sobota, 6 sierpnia 2011

Ugly, ugly, ugly.

Czytam książki, dużo książek, żeby tylko nie myśleć o problemach. Trochę pomaga, lubię tak uciekać. Mama nie daje mi żyć, doprowadza mnie do szału :] ale jeszcze trochę muszę wytrzymać... Nauka, nauka, teraz kiedy skończyłam szkołę zrozumiałam, że naprawdę lubię się uczyć! Czyżbym była stuknięta? Penie jestem. W Ameryce zapewne robiliby już na mnie doświadczenia psychiatryczne... Ciekawe jak to jest być królikiem doświadczalnym? Po części jestem tylko w innej sferze. Tak bywa, matka traktuje mnie jak pasożyta, a nie jak istotę, którą urodziła, bo co do wychowania to nie przyłożyła zbyt wiele starań. 

Lubię kwiatki i motylki :D

środa, 3 sierpnia 2011

Witaj Warszawo!

Dzisiaj jest lepiej. Fakt, że za trzy tygodnie będę już mieszkać w Warszawie podtrzymuje mnie na duchu. Z pracą też nie będzie problemu :) Jestem zadowolona z takiego obrotu spraw. Nie pamiętam u siebie tak pozytywnego podejścia. Normalnie widziałabym wszystko w czarnych barwach, ale teraz jest dobrze. Może się coś zmieniło? Nie mogę się doczekać września! Chcę już w miarę to wszystko ogarnąć i wreszcie mieć trochę spokoju w życiu. Dzisiaj wstałam, oczywiście pierwsze co, to sprzątanie, zaraz po kąpieli. Potem ćwiczenia, spacer z psem i inne codzienne czynności. Rutyna. Wczoraj byłam w Warszawie cały dzień, trochę się powłóczyłam, załatwiłam parę spraw i wróciłam zmęczona lecz zadowolona. Oby więcej takich dni :) Mam lekkie obawy, że coś może nie pójść po mojej myśli, no i ciągle siedzi w głowie mi moja waga :/ ale myślę, że pobyt w Warszawie dobrze mi zrobi, może trochę się otrząsnę z tego wszystkiego.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Fuckin' perfect!

Jestem zajebista po prostu, a waga zamiast spadać rośnie... Szlag mnie jasny trafi! Muszę iść do lekarza, pieprzone hormony :/ Czy ja kiedyś będę podobała się sobie? 

Nie mogę spać, ciągle się męczę... Jakie to jest kurwa piękne! :] Dosyć narzekań....

Wise man

She said to me, "Go steady on me.
Won't you tell me what the Wise Men said?
When they came down from Heaven,
Smoked nine 'til seven,
All the shit that they could find,
But they couldn't escape from you,
Couldn't be free of you,
And now they know there's no way out,
And they're really sorry now for what they've done,
They were three Wise Men just trying to have some fun."

Look who's alone now,

It's not me. It's not me.
Those three Wise Men,
They've got a semi by the sea.
Got to ask yourself the question,
Where are you now?
Got to ask yourself the question,
Where are you now?

Really sorry now,

They weren't to know.
They got caught up in your talent show,
With you pernickety little bastards in your fancy dress,
Who just judge each other and try to impress,
But they couldn't escape from you,
Couldn't be free of you,
And now they know there's no way out,
And they're really sorry now for what they've done,
They were three Wise Men just trying to have some fun.

Look who's alone now,

It's not me. It's not me.
Those three Wise Men,
They've got a semi by the sea.
Got to ask yourself the question,
Where are you now?
Got to ask yourself the question,
Where are you now?

Look who's alone now,

It's not me. It's not me.
Those three Wise Men,
They've got a semi by the sea.
Got to ask yourself the question,
Where are you now?
Got to ask yourself the question,
Where are you now?

Where are you now?

Where are you now?

Got to ask yourself the question,

Where are you now?

Got to ask yourself the question,

Where are you now?

niedziela, 31 lipca 2011

New day, new life.

Czuję, że zamyka się pewien rozdział w moim życiu. Następny będzie decydujący, od niego zależy jak dalej potoczą się moje losy.



sobota, 30 lipca 2011

Boże, daj mi samotność, bo nienawidzę ludzi.

Wróciłam, wróciłam z kilkoma zdjęciami... z głową pełną myśli i nadal nierozwiązanymi problemami... Warszawa wchodzi w grę dopiero w połowie października, może odrobinę wcześniej. Muszę znaleźć pracę i zacząć coś robić bo zwariuję. W ciągu ostatnich 7 dni 90 % moich myśli skupiało się na samobójstwie... ale Ł. na mnie liczy, nie mogę się poddać, obiecałam mu to... No i moja waga... moje ciało... moje odwieczne problemy, czy będą problemami aż do końca mojego marnego życia? A może mnie zabiją? No tak, przecież jedyne co mam do stracenia to życie, marne życie. Snuję się po domu, bałam się, że nie będę miała dokąd wracać po moim małym wypadzie nad morze... Musiałam odpocząć, moja głowa  nie daje mi żyć. Jest w niej tylko jedno: śmierć. Ćpałam przez ten tydzień... Udało mi się zorganizować małe co nie co jeszcze przed ucieczką, ale jak zaćpałam było mi dobrze, to było akurat to jedyne 10% myśli, które wtedy skupiały się na innych rzeczach niż śmierć. Było mi dobrze, ale nie mogę więcej ćpać, wtedy będzie źle, bo poprawa była chwilowa niestety... Jebana rzeczywistość mnie przeraża... Wróciłam w nocy, wstałam rano i znów to samo, kurs do łazienki, kąpiel, spacer z psem, sprzątanie i komputer. Nie wyjdę dziś nigdzie, bo pogoda jest straszna, a i tak już czuję się źle... Wychodzi mi teraz spanie na plaży, albo siedzenie nad ranem godzinami kiedy padał deszcz, a ja wpatrywałam się w morze, ono mnie rozumiało, jego fale smutno obmywały piasek, wzbudzając we mnie jeszcze większą melancholię. Woda, woda...  szkoda, że morze mnie nie pochłonęło, jestem w końcu jego nieodłączną częścią, co roku wracam nad nie, jak do niespełnionej, wręcz platonicznej miłości, a ono zawsze przyjmuje mnie w tym samym gorzkim smutkiem... Może ma nadzieję, że przyjdzie taki rok kiedy mnie nie ujrzy, kiedy nie ujrzy moich łez spływających po policzkach? Kiedyś taki czas nastanie, może za rok, może za dwa. O tym zdecyduje już łaskawy los.








środa, 20 lipca 2011

poniedziałek, 18 lipca 2011

Autodestrukcja? Zniszczenie środowiska naturalnego żyjących w nim pasożytów.

Krew, pot i łzy i awantury i już kurwa nie wiem co się ze mną dzieje! Mam taka jazdę w głowie, że aż mi huczy. Moja mamusia po prostu staje na głowie, żeby tylko mi dokuczyć. Fuck, żeby znaleźć jakąś pracę... i te wszystkie plany... Czy dotrwam, nie wiem. Bardzo wątpliwe :]

piątek, 15 lipca 2011

No i się kurwa znowu obżarłam! :(










Nie chce mi się, nic.

środa, 13 lipca 2011

http://www.youtube.com/watch?v=8xEN4LSPYIg

Najgorszy tydzień w tym miesiącu ?

No i nie rzucę tych pieprzonych fajek... Nie potrafię, jestem rozstrojona. Muszę się odciąć, chociaż na tydzień. A może się zabić? Nie wiem, ale mam dość bardziej niż zwykle i ta bezsenność, tyle nieprzespanych nocy, złości, gniewu, łez, rozpaczy. Nie chcę tak żyć, czuję się pusta, tak jakby ktoś kiedyś, dawno temu wypakował moją zawartość, a pozostawił bezwartościowe, niedoskonałe opakowanie, którego tak strasznie nienawidzę!


Waga, tak, ona jest moim przekleństwem... Nie mogę na nią patrzeć, wtedy dostaję histerii, wpadam w furię, a potem jestem przybita i ranię bliskich... Tych, którzy jeszcze przy mnie zostali... Moich internetowych przyjaciół... I jest jeszcze ona... Ta w mojej głowie.



wtorek, 12 lipca 2011

"Kości księżyca" — Jonathan Carroll


Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć, jak z samochodem: wystarczy włączyć silnik, dodać gazu i wyznaczyć sobie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak przejażdżka z kimś innym, jego samochodem. Nawet, jeśli uważasz tego kogoś za dobrego kierowcę, zawsze pozostaje ten podskórny strach, że może się pomylić, a wtedy w ułamku sekundy wystrzelicie oboje przez przednią szybę na spotkanie śmierci. Być kochaną może oznaczać największy koszmar. Bo miłość to rezygnacja z panowania nad własnym losem. A co się stanie, jeśli w połowie drogi postanowisz zawrócić albo skręcić w bok, a nie masz na to jako pasażer żadnego wpływu?

Kolejny dzień staram się pozbierać, niewiele o tym wiem.






Brak pomysłu na tytuł posta :/

niedziela, 10 lipca 2011

sobota, 9 lipca 2011

Stand up!

Nic mi się nie chce! Nic. Biegałam, po schodach też. Muszę zrobić zakupy, ale to później. Jestem zmęczona, zmęczona życiem. Doris wczoraj zadzwoniła do mnie po 23:00 i powiedziała, że czekają na mnie z Ł. w Wawie. Pogięło ich. Dobrze wiedzą, że wcześniej niż w sierpniu nie wyrwę się z domu :( 

Prawie w ogóle nie spałam. Ostatnio kiepsko sypiam, mam bóle głowy... aaa w nocy dzwonił D., porozmawialiśmy chwilkę, dzwonił z budki :) cieszę się, że się odzywa. Jeszcze tydzień będzie na wakacjach, a potem znów wrócimy do naszych rozmów, brakuje mi ich. Brakuje mi jego... 

W domu nic nowego, tata dalej mnie pilnuje. Moja sis ma depresję, facet ją rzucił i świat jej się zawalił. Staram się jak mogę, żeby było jej lżej, ale ona bardzo to przeżywa. Gdyby tylko wiedziała o kilku sprawach, gdybym tylko mogła jej powiedzieć... ale nie mogę, nie powiem.

Gadam właśnie z Ł. Chyba jest lepiej. Na pewno jest lepiej, z nim, nie ze mną. Ale cieszę się, że u niego się poprawia.A Doris moja kochana znów nawywijała i rodzice tym razem zabrali jej tel... Kurcze muszę ją ogarnąć, bo zaczynam się martwić nie na żarty :(















"Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie"


— Paulo Coelho