And I don’t want the world to see me cause I don’t think that they’d understand when everything’s made to be broken
I just want you to know who I am.

czwartek, 31 lipca 2014

Wymiary -24 lipca

Może nie chudnę tak szybko jak bym chciała ale ważne, że waga spada. I jest wreszcie 5 z przodu :D Wstawiam wymiary z dnia 24 lipca, nie dałam rady wcześniej, bo ostatnio jestem mocno zajęta. 

Trzymajcie się lekko moje Kochane :* 

Wymiary z dnia 24 lipca 2014 r i spadek cm od 24 kwietnia 2014 r: 

Biust - 87 cm - mniej o 5 cm;
Talia - 69 cm - mniej o 7 cm;
Pas - 78 cm - mniej o 8 cm;
Biodra - 88 cm - mniej o 2 cm;
Udo - 54 cm - 3 cm mniej; 
Łydka - 35 cm - 0 cm mniej.

czwartek, 24 lipca 2014

Obżarstwo

Nie wiem co mnie napadło ale ostatnie dni ostro przecholowałam :( 

Bilans mniej więcej wyglądał tak:
Śniadanie: 
musli 40g + mleko 2% 150 ml 200 kcal
100g placków owsianych 250 kcal

II śniadanie 
Kawa 50 kcal
Jabłko 100g 48 kcal
Gruszka 150g 87 kcal

Obiad
Pulpet z mięsa mielonego 50g 112 kcal
Kasza gryczana 100g 102 kcal
Warzywa gotowane 100g 60 kcal

Podwieczorek:
Budyń 200 kcal

Kolacja:
2 kanapki 300 kcal

Razem:  1409 kcal

Potępcie mnie :( 
Jestem beznadziejna.

poniedziałek, 21 lipca 2014

60,5 kg

Niestety nie udało się. Na wadze w niedzielę zobaczyłam 60,5 kg, chociaż to i tak nie najgorzej jak na wizytę u rodziców. 

Weekend minął intensywnie. Fakt faktem nie ćwiczyłam ale nie obżerałam się też jakoś strasznie. Dzisiaj już jestem po godzinnym bieganiu i 30 min roweru, a dzień zapowiada mi się mocno aktywnie.

Trochę mam doła z powodu wagi, teraz to myślę, że jak uda mi się zejść poniżej 60 kg do 7 sierpnia to będzie dobrze... Ale nie poddam się, obrałam sobie za cel 56 kg i będę do niego dążyć.

Trzymajcie się lekko :*

czwartek, 17 lipca 2014

Włóczęga

Obudziłam się dzisiaj straaasznie zmęczona, nie mam siły na nic i do tego jeszcze ten upał ;(
Około 10:00 zrobiłam sobie godzinną drzemkę i poczułam się znacznie lepiej. 

Na wadze dalej 61 kg, a w niedzielę tak bardzo chciałabym zobaczyć 60 kg...
Mam ochotę zrobić coś takiego jak w filmie "Wszystko za życie". Kto wie, może kiedyś zbiorę się i mi się uda...

Trzymajcie się lekko :*

środa, 16 lipca 2014

Marzenie...

Mam trzy tygodnie na zrzucenie 5 kg, jak myślicie uda mi się? 4 godziny dziennie ćwiczeń, dieta do 1000 kcal. Może powinnam jeść mniej? Teraz wiem, że koniecznie muszę się spiąć i żadnych ustępstw i na wakacjach też nie zmarnuję tego efektu, choćby mnie siłą karmili. Za mocno walczę o zrzucenie zbędnych kilogramów, żeby to zaprzepaścić...

Co do dnia to jak na razie zaliczyłam 30 min na rowerze i godzinkę spaceru. Czeka mnie jeszcze siłownia i rower, oczywiście wysiłku fizycznego musi być 4 godz. I na wadze w niedzielę 59,5 kg. Już tak mi się marzy ta 5 z przodu... 

Zjadłam do tej pory musli z mlekiem i dwie marchewki na drugie śniadanie. Na obiad planuję warzywa na parze - 250g. Muszę chyba ograniczyć jescze ilość. Jeśli będę schodzić codziennie na każdym posiłku o 10 g to tak bardzo tego nie odczuję i organizm się przyzwyczai, dzięki czemu mam nadzieję uniknąć napadów. 

Trzymajcie się lekko Kruszynki, dziękuję Wam za słowa otuchy, są dla mnie bardzo ważne! :*

wtorek, 15 lipca 2014

Coś na ząb















Kalkulator idealnych wymiarów

Dzień mija ciekawie. Byłam dzisiaj w centrum handlowym, znalazłam kapelusz i okulary przeciwsłoneczne - takie jakie zawsze chciałam mieć :) 

Znalazłam kalkulator idealnych wymiarów, niestety najniższa waga jaką mogłam wpisać to 54 kg a mój cel wynosi ponad 10 kg mniej, więc wpiszę na razie te, które mi wyszły i będę do nich dążyć. To link do kalkulatora: http://www.odchudzanie-zdrowe.pl/kalkulator-idealnych-wymiarow-kobiety.htm

To wymiary do których dążę na dzień dzisiejszy: 

Biust: 87 cm (do zgubienia 3 cm);
Talia: 63 cm (do zgubienia 8 cm);
Pas: 70 cm (do zgubienia 9 cm);
Udo: 48 cm (do zgubienia 8 cm);
Łydka: 33 cm (do zgubienia 3 cm).

Mam nadzieję, że do końca wakacji uda mi się osiągnąć takie wymiary.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Zmiana planów, zmiana życia

Rzuciłam pracę w papierach. Ostatnio dużo myślałam i stwierdziłam, że chcę w życiu robić to co kocham. Pracować z dziećmi. Od teraz wszystko się zmieni, nie chcę więcej robić niczego na siłę. Nie chcę już tylko być, chcę żyć. 

Odchudzanie idzie mi coraz lepiej, chcę zwiększyć aktywność fizyczną do 2 razy dziennie po dwie godziny. Myślę, że to też odniesie skutek. 

7 sierpnia wyjeżdżam na wakacje z M. i ze znajomymi. Do tego czasu chciałabym ważyć 56 kg. Wczoraj za namową M. kupiłam buty. Dosyć wysokie koturny, z kokardką. Boję się, że są troche zbyt odważne dla mnie ale w końcu chcę zmienić swoje monotonne życie, a od czegoś trzeba zacząć.

niedziela, 13 lipca 2014

Miłość

Choć powinnam o tej porze mówić już dobranoc, to jakoś nie mogę zasnąć. Dzisiejszy dzień upłynął mi na leżeniu w łóżku i wysłuchiwaniu marudzenia M. Cóż mogę rzec, życie nie okazało się takie kolorowe, ani takie złe jak w ksiażkach, które przeczytałam. Jest po prostu inne. Kto wie gdzie los zaniesie nas jutro? 

W poniedziałek na dwa dni przyjechała do mnie siostra. Trochę mnie podręczyła, spędziłyśmy miło czas i w środę wróciła do domu. Uświadomiłam sobie jak bardzo się od siebie różnimy mimo wielu podobieństw. Trochę mnie to przytłoczyło, w środę wieczorem dużo nad tym myślałam. A potem przyszedł czwartek i piękne 61 kg na wadze. Od razu zrobiło mi się lepiej. 

Co do bilansów, staram się jeść zdrowo i nie przekraczać 1000 kcal. Przy treningach 6 razy w tygodniu nawet daję radę i nie mam napadów, a to dla mnie najważniejsze. 

Tak poza tym doszłam do wniosku, że miłość ta wzajemna jedyna i prawdziwa to największe wyzwanie w życiu człowieka.

Trzymajcie się lekko :*


piątek, 11 lipca 2014

Cel osiągnięty!

I jest, wreszcie jest! Wchodzę wczoraj rano na wagę, przecieram zaspane oczy i patrzę, jest! 61 kg, kolejny cel osiągnięty! Fak faktem sporo czasu mi zajęło, żeby go osiągnąć ale się udało. Mam nadzieję, że teraz pójdzie już lepiej. Chciałabym już 5 z przodu ale to wymaga pracy. Dam radę, teraz wiem, że się nie poddam :) 

Mam nadzieję, że u Was również same pozytywy.
Trzymajcie się lekko:*

środa, 2 lipca 2014

Lepsze dni?

Waga ani drgnie. Chyba muszę jeszcze mniej jeść. Do kolejnego celu tak niewiele brakuje, a ja czuję się jak słoń. Ćwiczę codziennie, niekiedy dwa razy dziennie ale nie widzę efektów :( jakieś pomysły?

Budzę się o 6:00 zlana potem, przez chwilę zastanawiam się gdzie jestem, potem poznaję - u siebie. Zastanwiam się skąd biorą się koszmary w mojej głowie. Wstaję, wchodzę na wagę. Od wczoraj nic się nie zmieniło. Ściągam top i szorty, wchodzę pod prysznic, jeszcze z lekko przymkniętymi oczami. Wychodzę, owijam się ręcznikiem i z obrzydzeniem patrzę w lustro. To kiepski widok, gorszego dotąd nie widziałam. Wyciągam z szafki kokosowy balsam do ciała i nacieram nim dokładnie każdy centymetr ciała, pomijając twarz. Myję twarz żelem, potem tonikiem i na końcu krem - do cery suchej. Ubieram się, po kolei majtki, stanik, koszulka, spodnie, skarpetki. Wszystko naszykowane dzień wcześniej, wieczorem. Rozczesuję z trudem włosy, starając się, żeby ich wszystkich nie wyrwać. Wyciągam z szuflady prostownicę, podłączam ją do prądu i czekam chwilę, aż się nagrzeje. Prostuję włosy, zaczynam od grzywki, zawsze od niej zaczynam. Wyciągam z kosmetyczki podkład i tusz, wrzucam je do plecaka. Dzisiaj umaluję się w pracy. Wychodzę z łazienki. Po drodze kot patrzy na mnie z wyczekiwaniem na odrobinę czułości z rana. Biorę ją na ręce i idę do kuchni. Odkładam ją na krzesło, gdzie po chwili układa się do snu. Stawiam na wadze szklankę, odmierzam 150 ml mleka. Następnie stawiam miskę i odmierzam 40 g musli. Mleko wlewam do garnka i lekko podgrzewam. Zalewam 
mlekiem musli i powoli zjadam. Wybija 6:55, dzwoni budzik, nie mój. To M. wstaje do pracy. Wyjmuję mu obiad z lodówki i kładę na szafce. Jak zawsze z rana ma o coś pretensje, tym razem o mopa, którego nie odłożyłam na miejsce po wczorajszym sprzątaniu. Lekko wzdycham i odpuszczam, nie lubię się kłócić. Wracam do łazienki wyszorować zęby, potem siadam w kuchni z książką do angielskiego, powtarzam słówka. Wybija 7:30. M. wychodzi do pracy. Wkładam bluzę, wiążę gumką włosy i zakładam plecak na plecy. Zabieram rower i wychodzę z domu. Jest 7:50. Jadę na rowerze do pracy, ze słuchawkami w uszach, zastanawiając się o czym myślą wszyscy Ci ludzie, których mijam. Docieram do pracy. Dzień zapowiada się spokojnie. Jest 8:15. I tak wygląda prawie każdy mój poranek. 

Wieczorem lub jutro dopiszę bilans.

Trzymajcie się lekko :*