And I don’t want the world to see me cause I don’t think that they’d understand when everything’s made to be broken
I just want you to know who I am.

czwartek, 31 stycznia 2013

Najlepsze produkty podczas odchudzania

Jest nieźle. Tylko ostatnio mam koszmary i problem ze snem, poważniejszy niż wcześniej. 
Co do diety, wczorajszy bilans jest całkiem niezły, chociaż nie jest zadowalający:

Śniadanie:
2 szklanki wody
50g ogórka świeżego + 50g pomidora - 17 kcal
kawa - 2kcal

Obiad:
3 szklanki wody
Gotowane warzywa:
brukselka 50g - 22 kcal
Brokuły 50g - 14 kcal

Kolacja: (17:00)
2 szklanki wody
kapusta kiszona 50g - 38,5 kcal

Razem: 93,5 kcal


Jest to całkiem niezły wynik ale jeszcze niezadowalający. Czasem wychodzi tez trochę więcej, zazwyczaj wtedy kiedy poczuję się zbyt pewna siebie, a potem na wagę i znów zgrzytanie zębami. Dzisiaj mam dobry dzień. Chcę sobie zrobić jeden dzień głodówki, żeby oczyścić organizm z toksyn. Myślę, że zrobię to w niedzielę. 
 



czwartek, 24 stycznia 2013

Motywacja - Mary Kate Olsen



Cudowne nogi!

Sposoby radzenia sobie z głodem

Jak w temacie, kiedy dopada mnie głód wykonuję czynności zamieszczone poniżej.

Najważniejszą zasadą jest to, aby 
NIE TRZYMAĆ ŻADNYCH SŁONYCH, SŁODKICH PRZEKĄSEK W DOMU!

1. Wypijam trzy szklanki wody.
2. Dobrym zabójcą "głodu" są ćwiczenia, jeśli dobrze się na nich skupię zajmują mi one więcej czasu, bardziej się męczę i zwyczajnie później nie chce mi się nic przygotowywać.
3. Idę na spacer, pobiegać, spotkać się ze znajomymi z dala od miejsc gdzie można kupić jedzenie. Wychodzę po prostu z domu, na siłownię, na lodowisko, rolki, rower (bez pieniędzy!).
4. Rysuję, czytam, uczę się.
5. Idę spać (szczególnie po ćwiczeniach lub po spacerze).
6. Piszę na blogu, opisuję swoje przemyślenia, faktem, jest, że ostatnio robię to rzadko ale to naprawdę pomaga kiedy nie ma się co zrobić z czasem i ma się chęć podjadać. 
7. Wypijam kawę (kawa zabija głód).
8. Jeśli już muszę coś zjeść jest to: marchew, rzodkiewka, pomidor, ogórek świeży.
9. Jeśli dopada mnie "dziki" głód wlewam w szklankę 50g jogurtu naturalnego (31kcal) do tego sypię 10g lnu mielonego (24,4 kcal, można kupić go w aptece), wszystko razem mieszam i jest gotowe do spożycia. Len świetnie zabija głód, poprawia trawienie, nie jest wysokokaloryczny i przede wszystkim można go dodać do wszystkiego.
10. Rano do śniadania zawsze biorę kapsułkę Falvitu, bo to czy jesteśmy głodni lub mamy na coś ochotę spowodowane jest zapotrzebowaniem organizmu na witaminy. Jeśli podczas odchudzania się dostarczamy tych witamin jest duże prawdopodobieństwo, że uczucie głodu nie będzie tak "agresywne". Mogą być to oczywiście każde inne witaminy.

Marzenia o śmierci

Moje życie to jest jednak jakaś jedna wielka porażka. Wszystko jest bez sensu i jeszcze j**ana tarczyca. Wszystko się wali na raz. Po co żyć, skoro życie to pasmo niepowodzeń? Po co istnieć? Przecież i tak kiedyś umrzemy, więc po co to wszystko? Zgnijemy w ziemi...

niedziela, 6 stycznia 2013

Syf

Jest mi dziwnie i sama nie wiem czego chcę. Część mnie krzyczy: "Dasz radę, nie poddawaj się!", a ta druga część: "Uciekaj gdzie pieprz rośnie, bo temu nie podołasz!". I jak tu być normalnym? 

Dzień minął monotonnie, nie wychodziłam dzisiaj z łóżka, nie robiłam nic. Od jutra znów ruszam w ten syf, a może ucieknę?

sobota, 5 stycznia 2013

Grafik?

Postanowiłam, że od jutra codziennie będę wpisywać co zjadłam każdego dnia.


Zagłodzona na śmierć!

Dobra mina do złej gry czyli ciąg dalszy opowieści z ycia wziętych.
Nie ogarniam tego wszystkiego. Zastanawiam się jak długo jeszcze będę się zgrywać, że wszystko jest idealnie.
Siedzę teraz i się dołuję, dowalam sobie, niszczę się. 

Dzień jak co dzień. Miałam iść na cały dzień na uczelnię ale o 12 stwierdziłam, że nie jestem w stanie siedzieć na wykładach i zrezygnowałam. Jeszcze dwa egzaminy i będę miała z głowy ;]

Co do mojego stanu psychicznego jest coraz gorzej. Mam ochotę uciec gdzieś daleko. Spakować się i wyjechać, zacząć wszystko od początku. Który to już raz? Po piątym przestałam liczyć. 
Ludziom wydaje się, że mam idealne życie, dwa kierunki studiów, miłość jak ze snu, mieszkanie i jeszcze praca (w domu ale praca). Każdy powtarza, że mi zazdrości takiego "wspaniałego" życia. Dla mnie jednak to jeden wielki syf. Nic nie ma sensu, ja po prostu jestem i tyle. Jak automat. Zero uczuć, zero emocji. Tylko smutek, próżnia. Nic nie ma sensu, bo po co robię to wszystko? Sama nie wiem. 

Mam w sobie dwie sprzeczne osoby: jedna to ta ambitna, zdrowa, pełna marzeń i radości, planów na przyszłość, pragnąca się uczyć, pracować i coś osiągnąć, być kimś, być w centrum zainteresowania...
Ta druga zaś to osoba cicha, skryta, nie rzucająca się w oczy, bez planów, pragnień, bez żadnego celu, marzeń, melancholijna, nic nie znacząca. To ta związana z Aną. 

Nie da się tak żyć, ciągle to powtarzam, a żyję, żyję od wielu lat.

Mam problem z tarczycą, nie mam okresu. Najchętniej bym tylko spała i nić więcej. Od kilku dni mam biegunkę i wymiotuję. A mimo wszystko nadal się uczę, nadal pracuję. I cały czas powtarzam i pokazuję, że wszystko jest dobrze ale tu mogę szczerze przyznać, że nie jest dobrze! Mam ochotę się rozpędzić i walnąć głową w ścianę...