And I don’t want the world to see me cause I don’t think that they’d understand when everything’s made to be broken
I just want you to know who I am.

czwartek, 30 czerwca 2011

Pieprzone jedzenie.

Ice!

Boli mnie brzuch, a w sumie to nakurwia. Oby to nie był wyrostek, nie przemogę kolejnego pobytu w szpitalu. A poza tym to wyższe uczucia się mnie nie trzymają, jestem kurwa zimna jak lód.

Rutyna



Tak, to na tym obrazku powyżej jest zabronione, można tylko jeść oczami, najadać się zapachem. Czasem nie mogę patrzeć, bo ściska mnie z bólu, ale przedwczoraj kiedy moja sis jadła hamburgera z frytkami, nie było najgorzej.







Nie przychodzi mi nic produktywnego do głowy co mogłabym napisać. I znów ta pustka, ale z cząstką nadziei, nadziei na lepsze jutro, czyżby nutka optymizmu?

wtorek, 28 czerwca 2011

I hate food!

Wieczór jest nijaki. Znów się nie wyśpię. Jutrzejszy dzień znów zapowiada to samo. I tak w kółko od miesięcy, chcę już wrzesień, przynajmniej coś się będzie działo. Jestem jakaś taka obojętna, zero złości, smutku, gniewu, żalu. Nic kompletnie nic. Pustka. Czuję, że za mało robię, że jestem pieprzonym leniem, któremu się nic nie chce. Muszę więcej ćwiczyć. Więcej wychodzić z domu, zacząć chodzić na jakieś dyskoteki (podczas tańca dużo tłuszczu się spala). Jutro umyje akwarium, może wyciągnę gdzieś moją sis żeby pochodzić. Byle tylko nie siedzieć w domu i nie żreć. Zawsze jak się nakręcam to potem jakoś to we mnie wygasa, obojętnieje mi... Muszę wreszcie zrezygnować z parówek, tylko tak, żeby nikt nie wiedział, że już kompletnie nie jem mięsa... Chociaż parówki to nawet nie mięso. Bolą mnie nogi, strzela mi w kolanach niemiłosiernie. Chcę już sierpień, trochę się wyrwę z tej dziury, może trochę odżyję no i zobaczę się z D. i resztą :* 





Oh what are we doing
We are turning into dust
Playing house in the ruins of us

Running back through the fire
When there's nothing left to save
It's like chasing the very last train when it's too late.



 
 

Lubię pozbywać się jedzenia.

Waga nie chce się ruszyć :( kuźwa chyba w ogóle przestanę jeść... 7 dni głodówki dobrze by mi zrobiło... i duuużo wody. Jestem zerem, nawet schudnąć nie potrafię. Sir dziś wyjeżdża, na 3 miesiące. Nie będzie go na zlocie :( Ł. znów wariuje, martwię się o niego... To wszystko jest beznadziejne, muszę więcej wychodzić z domu więcej się ruszać, bo obrosnę tłuszczem i już zawsze będę gruba. Jem właśnie kolację... tata mi kazał, pilnuje mnie. Ale od jutra nic, będę wychodzić i mówić, że jadłam na mieście. Pewnie i tak nie uwierzy, ale muszę to przetrwać. W sierpniu będę miała luz! Dzień nawet udany, wczoraj do późna gadałam z D. na skypie. Lubię z nim rozmawiać, poprawia mi nastrój, uśmiecham się, jest mi lepiej. Kupiłam dzisiaj warzywa, żeby tata się nie czepiał, że nic w domu nie mam do jedzenia. Pogoda jest fajna, nie jest gorąco, co niezmiernie mnie cieszy. Ta kolacja mi idzie tak jakby chciała, a nie mogła :/ i tak ją pewnie zwymiotuję...

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Do D. ;*

Dziękuję Ci za każdy mój uśmiech wywołany Twoim głosem. Dziękuję Ci za to, że kiedy Cię słyszę mam w głowie szum fal morskich przeze mnie tak ukochanych :*


Na życie śmiercią i smierć.



Do Ł.: Jeśli potrafisz zabijać siebie to najpierw zabij mnie, tak na zawsze.

 Do Sira: Dziękuję Ci, że mimo wszystko jesteś moim przyjacielem ;*


Do Ninki_: Nie umieraj, masz po co żyć! Kocham Cię ;*

:]

Na wszystko już mam wyjebane, jedyną pociechą w tym wszystkim jest dla mnie D. sprawia, że się uśmiecham. Cieszę się, że go poznałam. Mam dziwne przeświadczenie, że jestem zajebiście naiwna i przez chęć niesienia pomocy innymi jestem wykorzystywana. Ale cóż, life is brutal. Jestem na skraju załamania nerwowego. Ł. znów odpierdala, on nic nie rozumie. Jest popołudnie. Nie spałam już dwie noce, jest ciężko. Nie mogę jeść, mam obrzydzenie. Jak długo jeszcze będzie mi dane to wszystko wytrzymywać? Nie wiem, ale chyba już niedługo. Czy ja wyglądam na zrobioną z kamienia? Muszę dzisiaj zrobić zakupy. Koniecznie. Jestem zerem.

sobota, 25 czerwca 2011

You're my only hope.

Wyjść, nie wyjść? Pić czy nie pić? Łatwe, a trudne. Chujowo. Nic już nie wiem, nic! Rzygam życiem, a jednocześnie chcę żyć! Ale czy mam prawo chcieć? Dwie próby, nieudane. Chuj bombki strzelił, świąt nie będzie. Pojadę. Alkohol środkiem nasennym? Nie. Wolę nie spać. Rozpacz, śmiech, łzy, euforia, tęsknota. Gówno. Oddalam się. Ł. mówi, że zmieniłam się, że wieje ode mnie optymizmem. Zrozumiałam pewne rzeczy, dzięki Panu M., który wkurwia moją osobowość od dwóch lat, a mimo to jestem uzależniona od kontaktu z nim. Nie potrafię odpuścić, jest moim psychologiem, jak on to mówi: "ja tu tylko sprzątam". Nie zgodzę się, narobił jeszcze większego burdelu w umyśle. Ale mimo wszystko pewne rzeczy zrozumiałam, dzięki tym rozmowom właśnie, jakież to kurwa wspaniałe, a jednocześnie żałosne! Mam blokadę, ja wiem czemu on mnie tak traktuje... Chce to czego ja nie mogę nikomu dać, bo kurwa jestem zjebana. Popsuta. Nie wiem czy można mnie naprawić. Czuję się gównianie. I moje niemoctwo... Fuck. Myślenie zabija, to przez to, że myślę nie mogę spać. Nic nie mogę. W dzień myślę tylko o tym co by tu zrobić żeby nie jeść, w nocy o tym jaka jestem naiwna :] Martwica mnie dopada. Za wiele niespełnionych nadziei, zbyt wiele łez. Kurwa Pan M. nazwał mnie "cierpiącą w samotności". Skąd on to wziął?! Czasem zdaje mi się, że wlazł w moją głowę i grzebie mi w niej, nie wiem po co. I tak chce przecież tylko jednego! Czuję się jak śmieć. Jestem na każde jego zawołanie, teraz nikt mnie nie ogranicza... Głupia jak but, ehh... Tyle planów, nadziei, obiecanki macanki, wszystko to gówno prawda! A ja wierzyłam, wlepiałam te maślane oczy w niego jak w Boga, a jest jak zwykle, nadzieja matką głupich, to chyba jedyna matka, która mnie kocha. D. dziś się jeszcze nie odezwał, ale widzę, że właśnie wszedł na skype'a. Piszę, piszę, myślę, rozżalona... I cóż Ci to da głupia, tłusta krowo?! Gówno, jesteś beznadziejna!

I won't eat.

Dzień jak co dzień. Pobudka 5,45 i to co zwykle. Rzygałam rano, zjadłam śniadanie i rzygałam, bolał mnie brzuch, za dużo. Boli mnie gardło. Pogoda jest dzisiaj cudowna, fajnie chłodno. Nawet się tak bardzo dziś nie denerwuję. Jestem gruba, wiem to, obleśna, beznadziejna i muszę coś z tym zrobić! Wczoraj rozmawiałam do późna z D. Ma na mnie dobry wpływ. Boję się zlotu, boję się ludzi, a jednocześnie nie mogę się doczekać! Samo patrzenie na jedzenie sprawia mi ból, dostaję skurczów żołądka, jest mi niedobrze, ale coś muszę jeść. Nie mogę przecież ciągle wymiotować, albo nie jeść, a jednocześnie wiem, że nie powinnam jeść, że jedzenie mnie zabija, że obrastam tłuszczem przez to, że jem :( Znów popadam w obłęd... Rozmawiałam z B. wczoraj, długo pisaliśmy smsy, nie sądziłam, że będzie nam się pisało tak dobrze jak pół roku temu. Namawiałam go żeby przyjechał na zlot, ale nie chciał. Mamy się zobaczyć jakoś w lipcu, tylko najpierw muszę się trochę unormalnić, żeby się nie przestraszył. Matka suszy mi głowę, denerwuje mnie, mam jej dość. Nigdy nie była dla mnie matką, zawsze była dla mnie obca, bo nigdy nie zachowywała się jak matka. Zawsze surowa, z dzieciństwa pamiętam tylko jak krzyczała, żadnych miłych wspomnień z nią z związanych. Czy taka powinna być matka? Nie, zdecydowanie nie. Jeśli kiedyś będę miała dziecko, nie będę dla niego taką matką, jaką moja była i jest dla mnie. Nie sądzę, żeby z jej strony cokolwiek się zmieniło. Jestem rozżalona, bardzo. Chyba za bardzo. Ojciec też się męczy, nie dość, że przez nią to jeszcze przeze mnie. Staram się być lepsza, nie chcę go martwić, ale widzę, że zamartwia się. Boli go to z jakim wstrętem patrzę na jedzenie. Czy to się kiedyś zmieni? Nie wiem. Nie chcę żyć tak jak teraz. Wiem, mam świadomość, że umrę jeśli będę postępować tak dalej, ale to jest silniejsze ode mnie. Ana weszła we mnie kilka lat temu i już została. Jest jak najlepszy przyjaciel, nigdy już mnie nie opuści.

piątek, 24 czerwca 2011

Nostalgia

Kocham uczucie głodu, kiedy go nie czuję mam wyrzuty sumienia. Nie jem, nie będę jadła. Nie chcę jeść. Kiedy jem wydaje mi się, że to za dużo, że tyję przez to. Ćwiczę. 
Chcę być taka jak kiedyś, piękna, chuda! Wtedy wszystko było łatwiejsze. 
D. dzisiaj dzwonił. Może jednak nie zrezygnuje... Mam dziwne dni. Nie chcę żeby mi zależało! Nic mi się nie chce. Nie chce mi się chcieć. Wczoraj wszczęłam awanturę na czacie, jestem głupia. Tęsknie za czymś o czym nie mam pojęcia. Kaj co się z Tobą dzieje, dziewczyno?! Nie wiem, zatracam się. Musze coś zrobić. Ale co? Nic nie muszę! Tle sprzeczności, tyle niejasności. D. napisał! Nie chcę chcieć ale jednocześnie zawsze czekam aż się odezwie... Jestem nienormalna, stuknięta.








Karolina: Dziewczyno co Ty ze sobą robisz?
Sufferance: Chcę być chuda!
Karolina: Przecież jesteś!
Sufferance: Jestem tłusta, beznadziejna!
Karolina: Znowu Cię zamkną w zakładzie.
Sufferance: Nie dam się, ucieknę z domu!
Karolina: Zabijasz się.
Sufferance: Ja już umarłam.
Karolina: Żyjesz czatem, fikcją, wmawiasz sobie coś czego nie ma!
Sufferance: To nie Twoja sprawa!
Karolina: Rób co chcesz...

Let me hold you for the last time It's the last chance to feel again.

Ze złości w obojętność... Czy to normalne ? Nie to nie jest normalne, normalny człowiek nie zna obojętności i pustki. Pustka przepaliła mnie na wylot. Skazała na samotność. Nie mam chęci na nic, kiedy będzie pozytywnie? Pozytywnie jest jak D. dzwoni, wtedy nawet się uśmiecham, śmieję się! Jestem stuknięta, nie mogłam w nocy spać, jakiś koszmar, kurcze i te głupie sny, budzę się z krzykiem. Nie wiem co jest ze mną, znów mam lęki, to nie jest normalne... Powiedzieć psychologowi o tym? Nie, nie powiem. Jeszcze mnie zamkną, a wtedy kompletnie oszaleję! Czasem widzę przebłyski sensu w tym wszystkim. Wczoraj miałam doła, zjadłam prawie 900 kcal :( ale dzisiaj już się powstrzymam! Malowałam dzisiaj parapety i drzwi u siebie w pokoju, muszę jeszcze posprzątać. Dziwnie mi jakoś.




When I love you,
It's so untrue
I can't even convince myself
When I'm speaking,
It's the voice of someone else.

Złość, gniew, krzyk!

Mam nerwówkę. Co się ze mną dzieje?! Zawsze jestem opanowana, a dzisiaj ? Popłakałam się przez głupi czat! Ale wrócił ktoś ważny o kogo się martwiłam! Cieszę się, choć jednocześnie jest jakoś dziwnie. Muszę się opanować, bo inaczej zwariuję. Ojciec mnie pilnuje z jedzeniem, koszmar! Chyba to najbardziej mnie wkurza :( Przesadziłam dzisiaj z awanturowaniem się... Muszę wziąć się w garść.

czwartek, 23 czerwca 2011

Travel

Jestem gruba :( Dobija mnie to strasznie, nie mogę patrzeć w lustro... Jestem obleśna. W sierpniu zlot we Włocławku, a ja wyglądam jak tłusta świnia :( chyba zacznę się głodzić... Nic nie ma sensu...

Touch me! Now!

Będzie dobrze, będzie dobrze... Nie kurwa, nie będzie! A może będzie ? Jestem niezrównoważona. Siedzę na czacie... Dor to moja motywacja, uwielbiam ją no! Ale nadal jestem zjebana, chce się przytulić :(

Czy ja umiem jeszcze czuć? Chyba umiem. Jednak są osoby, na których mi zależy... Jednak umiem czuć! Hurra! Ale czy to będzie dla mnie dobre? Będzie. Sir mówi, że będzie, żebym spróbowała, zaryzykowała. Nie mam nic do stracenia w końcu, a do zatracenie siebie...

środa, 22 czerwca 2011

Me

Kolejny dzień... Zjebany? Okaże się wieczorem. Mało zjadłam na śniadanie, a mimo to jest mi niedobrze. Obiadu dzisiaj nie będzie. Widziałam się z Kacprem, przyjechał i siedzieliśmy przed blokiem. Jak zawsze mnie denerwował, czy on nigdy nie wydorośleje? Już nie jesteśmy dawno w gimnazjum. Dzisiaj spotkam się z Cytrynką. Będziemy chodzić po mieście, mam nadzieję, że nie wyskoczy z jakimś McDonaldem bo wtedy będę musiała wymiotować, a tego nie chcę. Boję się, że dostanę napadu. Okłamałam mamę, powiedziałam, że idę na rozmowę o pracę, żeby nie trzymała mnie w domu i nie kazała mi jeść :( Głupio się czuję, ale inaczej nie mogę, chudnięcie jest moim priorytetem. Kurwa jest tyle sprzeczności we mnie... Tyle rzeczy chciałabym zrobić ale obawiam się, że nie dam rady. Chciałabym umrzeć, ale czy można bać się życia i umierania ? Czy to jest normalne? Chyba już całkowicie zwariowałam. Może naprawdę powinni mnie zamknąć. Mam dość.

wtorek, 21 czerwca 2011

I need everything and nothing!

Wymiotowałam... Kurwa co za dzień! Nienawidzę takich dni, biegałam, nie lubię jak ktoś patrzy jak biegam, mam wrażenie, że każdy nabija się z mojego tłustego cielska :( Nic nie ma sensu. Jutro idę na miasto na cały dzień, nie biorę pieniędzy, żeby nie kupić nic do jedzenia :( kupiłam płatki do mleka, oczywiście chudego. jutro muszę zjeść trochę więcej niż zwykle aby mieć siłę chodzić cały dzień po mieście. Dor tez wymiotuje, jest źle :( Wspieramy się wzajemnie, to mi dodaje siły. No i jeszcze Mysza, którą próbuję zmotywować do działania. Trzymam za nią kciuki, bo jest dla mnie wartościowa. Czat coraz bardziej mnie pochłania, jestem chyba uzależniona, nie potrafię nie wejść tam chociaż raz dziennie. Rozmawiam z D. często. Nie wiem czy to dobrze dla mnie, boję się bliskości, a jednocześnie tak strasznie jej potrzebuję! Jestem zjebana...

Smutek

Jest wieczór. Znów siedzę w domu. Jest mi źle, dzisiaj omal nie dostałam napadu. powstrzymałam się na szczęście. Jutro cały dzień będę włóczyć się po mieście oczywiście z dala od jedzenia. Dziś pochłonęłam 550 kcal, więcej niż wczoraj ale wynik nie jest najgorszy. Rozmawiałam z D. z resztą jak co dzień. Jakoś dziwnie było, może przez to, że nie mam nastroju. Po 21 idę biegać, boję się, że nie dam rady. Jestem dziś słaba. Cały czas powtarzam sobie, że warto! Warto cierpieć, bo nagroda będzie cudowna! Tylko jak długo wytrzymam?

Zły dzień.

Dzisiaj jestem strasznie osłabiona, nadal boli mnie głowa, ale się nie poddaję. Dzisiaj miałam zjeść do śniadania jogurt naturalny, ale nie mogę, nie upchnę go już w siebie. Mam trochę do zrobienia. Nie mam żadnej koncepcji na obiad. Siedziałam do późna wczoraj. Z D. mam coraz lepszy kontakt, chyba naprawdę potrzeba mi bliskości, przed którą się tak strasznie wzbraniałam. Dam radę! Muszę! Przestaję czuć cokolwiek, dzisiaj nawet już głód mi nie dokucza. Jestem taka pusta. DAM RADĘ! NIE ZREZYGNUJĘ!





Chude jest piękne!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Głód

Zjadłam dzisiaj 375 kcal. Jest dobrze, jestem zadowolona. Z dnia na dzień coraz mniej. Mam podły humor. Na nic nie mam ochoty. 25 czerwca robię głodówkę. Będzie dobrze, będzie dobrze. Boli mnie głowa i dzwoni mi w uszach. Muszę się opamiętać, bo wszystko mnie irytuje, denerwuje, smuci. Sama już nie wiem czego chcę od życia, znów tracę wiarę w siebie. Czy tak powinno być ? Kurwa. Jest źle, bardzo źle. Ale będzie lepiej, musi być. Zastanawiam się czy zdam maturę, do maja jeszcze daleko ale zero mobilizacji.Ana mnie pochłania, dogłębnie zajęła moją duszę. Nie myślę o niczym innym tylko o niej... i o jedzeniu. Dzisiaj prawie zjadłam czekoladkę, jestem okropna :( nie mogę się złamać nie teraz! Jestem beznadziejna.

Disturbia

Długo nie mogłam zasnąć, dopadają mnie moje cienie. Na szczęście już jest ranek. Wstałam, dobrze, że mamy nie ma w domu, nie będę musiała jeść obiadu. Motywujemy się z Dor. Nie damy się odwieść od naszych zamiarów. Jadę do niej w sierpniu na kilka dni, będzie fajnie i wreszcie spokój od rodziców. Mamy jechać razem do Włocławka do znajomych. Chcę już sierpień. Dzisiaj mam zamiar zjeść tylko śniadanie, bo wiem, że bez śniadania nie wytrzymam. Dzisiaj jest kiepska pogoda, mam nadzieję, że wieczorem nie będzie padać, bo inaczej czeka mnie godzina biegania po schodach. Kurcze jem ostatnio parówki drobiowe, wiem, że nie powinnam, ale tak ciężko mi z nich zrezygnować :( mam nadzieję, że niebawem mi się to uda.



 One mają takie piękne ciała...

Jednak

Jednak zadzwonił. 
Jestem głodna, kładę się... Może jutro będzie lepiej.

Nothing.

Jest noc, jak zawsze nie mogę spać... Dzisiaj ćwiczyłam i biegałam, mam motywację do chudnięcia, ana mi pomoże, wiem, że jest ze mną, że będzie już na zawsze. Muszę zrobić jeszcze serię brzuszków. Dam radę, będę piękna. Pokażę wszystkim, którzy nie wierzyli.
Czekam na telefon od D. Zadzwoni ? Nie wiem, dzisiaj chyba nie. Znów mi na kimś zależy, nie wiem czy to dobrze, boję się, że stracę motywację do działania.