Waga nie chce się ruszyć :( kuźwa chyba w ogóle przestanę jeść... 7 dni głodówki dobrze by mi zrobiło... i duuużo wody. Jestem zerem, nawet schudnąć nie potrafię. Sir dziś wyjeżdża, na 3 miesiące. Nie będzie go na zlocie :( Ł. znów wariuje, martwię się o niego... To wszystko jest beznadziejne, muszę więcej wychodzić z domu więcej się ruszać, bo obrosnę tłuszczem i już zawsze będę gruba. Jem właśnie kolację... tata mi kazał, pilnuje mnie. Ale od jutra nic, będę wychodzić i mówić, że jadłam na mieście. Pewnie i tak nie uwierzy, ale muszę to przetrwać. W sierpniu będę miała luz! Dzień nawet udany, wczoraj do późna gadałam z D. na skypie. Lubię z nim rozmawiać, poprawia mi nastrój, uśmiecham się, jest mi lepiej. Kupiłam dzisiaj warzywa, żeby tata się nie czepiał, że nic w domu nie mam do jedzenia. Pogoda jest fajna, nie jest gorąco, co niezmiernie mnie cieszy. Ta kolacja mi idzie tak jakby chciała, a nie mogła :/ i tak ją pewnie zwymiotuję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz