And I don’t want the world to see me cause I don’t think that they’d understand when everything’s made to be broken
I just want you to know who I am.

środa, 30 kwietnia 2014

Dzień 1 - SPD

Dzisiaj zaczęła się moja przygoda z SPD. Potrzebuję dużo siły i samozaparcia, żeby to przetrwać ale dam radę! Przyznam się, że po raz pierwszy stosuję tą dietę, mam nadzieję, że będzie skuteczna. 

Bilans 

Śniadanie
Jajko 93 kcal
Marchewka 27 kcal
Kawa z mlekiem 50 kcal

II śniadanie
Mandarynka (50g) 21 kcal
Jabłko 47 kcal

Obiad 
2 ciastka owsiane 94 kcal
Kawa z mlekiem 50 kcal

Podwieczorek: 
Mandarynka (50g) 21 kcal
Kawa z mlekiem 50 kcal

Kolacja: 
Marchewka 27 kcal

Razem: 480/500 

I jest pięknie :) 

Trzymajcie się lekko, dziękuję, że jesteście :*

Upadek

Wczorajszy bilans - tragedia... 
Dobrze, że chociaż ćwiczyłam dużo i zrobiłam 15 km na rowerze. Jednak mimo wszystko jestem załamana. Waga się waha, dzisiaj było 64 kg. Do tej pory - jak było widać nie liczyłam kalorii i nie stawiałam sobie mocno zaznaczonych granic. Od dzisiaj się to zmieni, zaczynam SPD. Mam już dość patrzenia na siebie w lustrze :( 










Bilans dodam wieczorem.

Ile udało Wam się zrzucić na SPD?




wtorek, 29 kwietnia 2014

Dzień dobry :)

Dzień dobry cudowny dniu! 

Po tym rozstroju żołądka mam cudowny humor, czuję się taka czysta :) 
Około północy przeszło mi i udało mi się zasnąć. Musiało mi coś zaszkodzić, jednak dobrze, że tak się stało, taka mała biegunka bez tabletek przeczyszczających :) 

W obecnej chwili jestem już po zrobieniu skalpela, 100 brzuszków i 30 przysiadów (nie idę dziś niestety na siłownię, bo nie znajdę czasu), śniadanie też już zjedzone, czas pojechać do pracy. 

Dzisiaj całe szczęście nie mam zajęć, bo nie wiem jakbym się obrobiła z tym wszystkim. Dodaje thinspiracje i uciekam, bo rower czeka :) 
 Wieczorkiem dodam bilans z dnia dzisiejszego.
Trzymajcie się lekko :*


















poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozstrojenie

Dzień zaczął się wspaniale ;)  rankiem pojechałam na zajęcia, po zajęciach na siłownię, potem do kosmetyczki. 

Po południu gorzej, dostałam jakiegoś rozstroju żołądka około 16:00 i od tamtej pory nie wychodzę z łazienki. Za przeproszeniem leci ze mnie górą i dołem, a jednak się cieszę. Stracę na wadże przynajmniej. Dziś dodam tylko bilans, jutro może napiszę coś więcej. 

Śniadanie 
Jajko
Marchewka

II śniadanie
Jabłko
Gruszka

Obiad 
Zupa ogórkowa bez ziemniaków, zaprawiona lnem mielonym (zamiast śmietany)

I to na tyle :) 

Trzymajcie się lekko :*

niedziela, 27 kwietnia 2014

40 km

Dzisiaj wstałam wcześnie. W związku z tym, że wczoraj wykonałam większość pracy, dzisiaj pozwoliłam sobie na dłuższą wycieczkę rowerową do lasu, żeby pooddychać trochę świeżym powietrzem. Przejechałam około 40 km i czuję się jak młody bóg ;)
Powiem szczerze, że był to balsam dla mojej duszy ;) jak wróciłam popracowałam jeszcze trochę i ucięłam sobie drzemkę.
Wszystkie złe myśli odleciały dzisiaj w dal, mam tak czystą głowę, że z przyjemnością zacznę tydzień. Miejmy nadzieję, że mój entuzjazm nie zgaśnie jutro po wstaniu z łôżka.

Dobrej nocy!




BILANS
Śniadanie
2 jajka
2 matchewki

Obiad
Duszona pierś z indyka z marchewką i pieczarkami 200 g

I to by było na tyle.
See you!

sobota, 26 kwietnia 2014

Thinspiracje

















62,6!

Od rana mam dobry humor :) 

Wczoraj zjadłam mniej niż zwykle, do tego włóczyłam się po Warszawie do 3:00 w nocy :) dzisiaj o 9:00 wyszłam na siłownię, spędziłam tam dwie godziny. Starałam się oszczędzać kolano, więc od dwóch dni cięższe ćwiczenia robię tylko na brzuch. 

Kiedy wstałam waga mnie pozytywnie zaskoczyła, było 62,6 kg, ale jako osiągnięty cel dodam dopiero jak nie wskoczę przez tydzień powyżej 63 kg. Wymiary podam 4 maja, mam nadzieję, że spadnie kilka cm.

Na ten weekend mam sporo pracy i nauki, muszę przygotować kilka prezentacji. Humor mam tym lepszy, że dzisiaj pada deszcz :) 

Co do moich planów rowerowych związanych z majówką, nie mam jeszcze ustalonej trasy i muszę się nad tym dobrze zastanowić aby niczego nie przeoczyć. Może podpowiecie mi coś ciekawego w okolicach Warszawy, tak do 100 km? 

A teraz bilanse:

Wczoraj:

Śniadanie
Jajko
Marchewka

II śniadanie
Pomarańcza

Obiad 
Kefir 

I to by było na tyle :) 

Dzisiaj 

Śniadanie
Jajko
Marchewka

II śniadanie
Jabłko

Obiad 
Gotowane warzywa z chili: marchew, por, seler, brokuły, kalafior, cukinia. 

Na kolację planuję wypić co najwyżej kefir :) 

Trzymajcie się lekko i dziękuję za wsparcie! :*




piątek, 25 kwietnia 2014

Rowerowa majówka

Wczoraj miałam dopisać resztę posiłków ale jak weszłam do domu byłam już tak zmęczona, że nie
miałam nawet siły nic nabazgrać.

Wczoraj:

Obiad
Gotowane warzywa: marchewka, pietruszka, por, brokuły, cukinia, pomidory: 250 g

Kolacja
Kromka chleba pełnoziarnistego 20 g z almette, pomidorem i szczypiorkiem.

Nawet całkiem nieźle wyszło, tylko z kolacji ńie jestem zadowolona... Trochę za dużo. Miałam nie jeść pieczywa ale taka chęć mnie naszła... Ehh.





Dzisiejszy dzień zaczął się wcześnie. Wstałam o 5:00, żeby przed pracą wyskoczyć jescze na siłownię. Od razu dzień zrobił się bardziej pozytywny :)

Wróciłam do domu, zjdłam śniadanie i pojechałam do pracy. Mam czysty umysł, praca idzie gładko, na 16:30 lecę na zajęcia i nawet nie wydają mi się dzisiaj takie straszne :)

Myślałam wczoraj dużo nad weekendem majowym i kompletnie nie mam pomysłu co zrobić, żeby zapełnić sobie czas. Może jakąś ciekawą wycieczkę rowerową z przystankami w różnych pensjonatach? Co o tym myślicie?

Bilans dodam wieczorem albo jutro.

Bardzo dziękuję Wam za wsparcie, jest dla mnie bardzo ważne!

Trzymajcie się lekko :*

czwartek, 24 kwietnia 2014

Marzenia

Humor mam dobry, wstałam dzisiaj wcześniej, żeby zrobić skalpel. Praca idzie sprawnie, jedyne co mnie przygnębia to dzisiejsze zajęcia, na które muszę jechać o 16:00.

Mam teraz sporo nauki i szczerze mówiąc boję się trochę tej sesji, bo będzie trudna. 

Lubię mieć nad wszystkim kontrolę i nagle wszystko mi się wali, gdy jeden mał drobiazg pójdzie nie tak. Też tak macie? Czasami mnie to niszczy. Przydałoby mi się kilka dodatkowych godzin w dobie, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. 

Wstawię dzisiaj swoje wymiary, zawszse celem była dla mnie waga ale jednak wymiary też są ważne. Odnośnie diety to zjdałam dzisiaj:

Śniadanie
Jajko
Marchewka

II śniadanie
Mus owocowy (własnoręcznie zrobiony): z banana, jabłka, gruszki, cytryny i pomarańczy 150g 

Dalsze posiłki dodam wieczorem.  





środa, 23 kwietnia 2014

Cztery marchewki na lepszy sen

Dzień się skończył na czterech marchewkach na kolację. 
Jestem z siebie dumna, że dałam radę, bo znajomi na przerwę w zajęciach przynieśli pizzę i częstowali ale udało mi się odmówić :)

Pusty żołądek tak na dobry sen! 










Praca czyni cuda...

Jest dobrze. Dzisiaj pracuję w domu. Tutaj jakoś łatwiej mi się na wszystkim skupić, szczególnie kiedy podczas pracy zasypia obok mnie moja kochana kocica. 

Byłam wczpraj na siłowni i przeforsowałam kolano, trochę mnie boli ale dzisiaj też pójdę, gdybym sobie odpuściła wyrzuty sumienia nie dałyby mi spokoju. 

Humor mam neutralny, ani zły ani dobry. 

Na 17:00 jadę na zajęcia. Dzisiaj i jutro akurat mam takie, których nie cierpię, a jutro do tego mam ważne zaliczenie z ogromnej ilości materiału. 

Co do wagi, nie jest dobrze po świątecznym napadzie obżarstwa :( do tego mam okres i waga nie chce spać. Dziś rano pokazała 64 kg ;( do tego mam okres...
Jestem grubym prosiakiem :( 

Bilans na wczoraj: 

Śniadanie: 
Jajko 
Marchewka

II śniadanie:
Jabłko

Obiad:
Gotowane warzywa: brokuły, kalafior, pietruszka, seler, por, pomidor doprawione chili

Kolacja: 
Kefir

W dniu dzisiejszym jak do tej pory:

Śniadanie:
Jajko
Marchewka

II śniadanie:
Pomarańcz

Obiad:
Warzywa gotowane: brukselka, marchewka, pietruszka, pomidor, por doprawione chili.

Co ja takiego robię źle, że waga nie leci w dół?

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Jutro

Jestem już  w swoim małym zakątku, a mimo to nie czuję się lepiej. Nienawidzę siebie. Swojego ciała. Jednak się nie poddam, nie kogę pokazać im swojej słabości, bo mnie zniszczą, zgniotą jak robaka. 

Nienawidzę ludzi. Tych zwyczajnych, egoistycznych skurwieli, którzy myślą, że mogą gnoić każdego jak chcą. Kiedyś ich zniszczę, pokażę im swoją siłę. 

Jestem mocno przygnębiona, zawsze pomagał trening ale dzisiaj siłownia jest zamknięta, więc muszę czekać do jutra. 

Wypiłam dzisiaj hektolitry wody, żeby tylko nie patrzeć na jedzenie i udało się. 200 kcal ale po dwudniowym napadziei rzyganiu. Tak, wiem, jestem beznadziejna ale mam w Was siłę, czytam Wasze posty i nie poddam się. 

Chcę już jutro.




Sens życia

To najgorsze święta w moim życiu. Nigdy więcej nie wrócę do rodzinnego miasta. 

Co do jedzenia to masakra. Nienawidzę świąt bardziej niż kiedykolwiek. Zamieszanie, kłótnie rodzinne, chaos. Wracam dzisiaj do swojego małego, przytulnego kącika, gdzie mam spokój i ciszę. Tutaj rozstroiłam się tylko nerwowo i na niczym nie potrafię się skupić. 

Umarłego by z grobu podnieśli.



czwartek, 17 kwietnia 2014

Biały ser

Dzisiaj za bardzo sobie podpuściłam i nie jestem zadowolona z siebie. Na siłownię też nie poszłam, przez brak czasu. Teraz wracam do domu z zajęć. Przebiorę się i pójdę chociaż pobiegać, bo gryzą mnie straszne wyrzuty sumienia. 

Dzień minął nawet dobrze, nie licząc towarzyszącego mi bólu głowy. Byłam w pracy, potem na zajęciach. Jestem zła na siebie, bo zjadłam pół kostki białego sera chudego, no nie mogłam się powstrzymać i czuję się strasznie pełna :( 

Lubię czuć głód, pomaga mi działać i racjonalnie myśleć, jak jestem głodna mam lepszy nastrój.  I wszystko się łatwiejsze staje. Mam swój głód i nie czuję się taka samotna... 




Jednak boję się, 
strach mnie często paraliżuje, 
Zatyka mi usta brudną szmatą,
Nie pozwala mi się bronić,
Bo niby jak?
Strach przed porażką, 
przed przytyciem, 
przed każdym wejściem na wagę, 
on patrzy na mnie i łakomie oblizuje usta, pożre mnie, jeśli nie schudnę, 
jeśli na wadze nie będzie mniej, 
choćby o te 100 gram. 
Znika jeśli jest spadek, 
chowa się na chwilę przed swoją porażką, 
a potem wraca, 
jeszcze silniejszy 
i łazi za mną niczym cień 
niszcząc mi resztki duszy.


środa, 16 kwietnia 2014

Kocham mojego kota

Ciągle mi mało. Jestem w pracy, jest spina przed świętami. Potem mam zajęcia i ważne zaliczenie. Nie spałam prawie w ogóle, tak jakby zapomniałam, a jak się chciałam położyć to okazało się, że jest 4:33. O i ak drzemka w autobusie musiała wystarczyć. Nawet nie chce mi się spać.


Na weekend majowy chcę pojechać nad morze, przemyśleć to i owo. Napawać się szumem fal, wyciszyć się. Chyba dobrze mi to zrobi.

Jestem przed okresem, czuję się jak balon. 

Pada deszcz i jestem szczęśliwa. 





Rano na wadze 63,8 kg. 

Plan na dziś:
Śniadanie
Jajko ugotowane na miękko
2marchewki surowe

II śniadanie
Jabłko
Marchewka

Obiad
Sałata, pomidor, rzodkiewka, por, kukurydza 
wszystkiego razem około 250 g

Podwieczorek
Marchewka 
Pomarańcz

Kolacja
Kefir


wtorek, 15 kwietnia 2014

Prawie dobrze

Jestem w pracy. Dzisiaj jakoś wszystko przychodzi mi z łatwością. Mam czystą głowę, nie myślę o niczym poza pracą, a że jest jej dużo, nie myślę o tym, żeby coś zjeść. Dzisiaj nie mam zajęć, więc po pracy idę na siłownię. 

Ważyłam się rano, tu jednak mam złą wiadomość, waga nie drgnęła. Nadal 64,1 kg, zastanawiam się co robię źle ;(

Udało mi się osiągnąć wczorajszy cel i nawet zrezygnowałam z kefiru na rzecz dwóch marchewek i jabłka. Oby udawało mi się tak zawsze.

Byłoby naprawdę dobrze, gdyby nie waga.




poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Specyfiki

Dzień zaczął się dobrze, mam nadzieję, że kończy się tak samo. Od rana jestem w dobrym nastroju, bo pada deszcz. Właśnie wróciłam z zajęć. Nawet nie było dziś najgorzej.
Wracając do domu, zaszłam do apteki i kupiłam parę specyfików, m.in. Hydrominum, len mielony, błonnik i witaminy. 

Muszę wziąć się za naukę, niebawem zaczyna się sesja i wolałabym wszystko zaliczyć za pierwszym podejściem.  Pouczę się do 19:00, a potem śmignę na siłownię. 

Co do bilansu, w weekend trochę zawaliłam, bo zjadłam trzy ziemniaki i mam wyrzuty sumienia, jednak waga dzisiaj rano wskazała 64,1 kg, więc spadło 900 g. Jednak to ciągle za mało. Chyba powinnam bardziej się ograniczać i więcej ćwiczyć. 


Teraz zrobi się już ciepło, więc nie będę kupować biletu miesięcznego tylko wszędzie śmiagać na rowerze.  To mój ulubiony sport,nie licząc nart, z których mogą korzystać niestety tylko zimą. 

Dzisiaj na śniadanie zjadłam jajko, rzodkiewkę, pół pomidora, trochę skrojonego pora i sałatę. Na obiad 200g ugotowanych warzyw (brokuły, marchew, pietruszka, brukselka). Na kolację mam zamiar wypić 200ml kefiru i to będzie na tyle. Mam nadzieję, że nie nawalę.





piątek, 11 kwietnia 2014

Nadzieja umiera ostatnia

Strach po raz kolejny wygrał ze mną walkę. Miałam wczoraj napad paniki. Dzień był koszmarny, a noc też nie była dla mnie łaskawa. 

Dzisiaj idę do pracy, kiedy wstałam z łóżka - 3 godziny temu, miałam ochotę stłuc lustro. 

To nie będzie udany dzień, wiem to - moja lewa noga aż rwała się jako pierwsza do ściągnięcia mojego obleśnego ciała z łóżka. To nie może być dobry dzień. 

Poza tym mam dzisiaj ważne zaliczenie, na które niekoniecznie jestem przygotowana. Czeka mnie kolejna nieprzespana noc pośród miliona łez. Zasłużyłam sobie na to.

Co do bilansu, wczoraj dwa jabłka, trzy marchewki, banan, gotowane brokuły i 2 jajka. Trochę za dużo. Dzisiaj planuję nieco mniej, bo będę miało pracowity dzień, a w moim przypadku równa się to brakowi czasu na zjedzenie. 

Mimo wszystko jest we mnie jeszcze nadzieja.



czwartek, 10 kwietnia 2014

Strach przed porażką

Wychodzę zaraz na siłownię, pada deszcz, więc mam dobry humor. Poćwiczę dzisiaj dłużej niż zwykle. 

Byłam wczoraj na zajęciach, dzisiaj też idę. 
Na psychologii redukowaliśmy stres malując farbami i wykorzystując do tego różne faktury. Pomogło, na chwilę. 

Wczoraj siedziałam do późna i pisałam przez co dzisiaj wyjątkowo ciężko było mi wstać. Ostatnio w ogóle jest mi ciężko zabrać się do czegokolwiek poza siłownią. 








środa, 9 kwietnia 2014

Jednak chude nogi

Melancholia mnie przepełnia od samego rana. Pewne rzeczy nie dają mi spokoju.Jednak się nie poddaję. Ćwiczę. 

Dzisiaj w autobusie widziałam śliczną dziewczynę. Była idealna, miała piękne nogi. Całą drogę gapiłam się na nią jak w obrazek, Jeśli się zorientowała, zapewne uznała mnie za jakąś świruskę. Dużo się nie pomyliła.







wtorek, 8 kwietnia 2014

Biała miłość

Dzień minął mi jakoś. Bez szału. 
Byłam w schronisku dla zwierząt, cieszą mnie te wizyty, napawają optymizmem ale i współczuciem dla tych biednych porzuconych zwierzątek. Zawsze przez kilka dni po takiej wizycie cieszę się najmniejszymi drobiazgami, a potem znów przychodzi melancholia. 

Jestem zmęczona swoim byciem, właśnie - byciem, nie życiem, bo czy patrząc na mnie z boku można powiedzieć, że żyję? 

Po prostu jestem i nic więcej, jestem, przeminę, niczego po sobie nie zostawię i gdzie tu znaleźć sens?

Byłam tez na siłowni, jutro siłownia i zajęcia, mam kilka dni wolnych w pracy, więc maksymalnie wykorzystuję to na ćwiczenia i naukę.

Chciałabym mieć psa, biegałabym z nim. Jednak nie mogę być taka egoistką i męczyć zwierzaka swoim towarzystwem, bo czasem czuję się samotna. Poza tym mój tryb życia nie pozwala na nic więcej niż kocica, a ona też jest towarzyszem mojej niedoli, moją małą białą miłością.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

słoń

Dzień zaczął się dziś wcześnie dla mnie - dokładnie o 4:26. Poczytałam trochę, posprzątałam mieszkanie, przejrzałam blogi, napisałam kilka komentarzy i zaraz wybieram się na siłownię. Dzisiaj muszę skatować nogi. Nie mogę na nie patrzeć, wyglądają tragicznie :( 

Mimo wszystko nie poddaję się, dieta, ćwiczenia, rower, siłownia i tak non stop. Na zajęcia chodzić mi się nie chce, dobrze, że chociaż dziś ich nie mam.

Dzień zapowiada się nie najgorzej, muszę go tylko rozsądnie rozplanować. 

Waga tragiczna... 65 kg 

niedziela, 6 kwietnia 2014

Podwójnie chuda

Dzisiaj mimo siłowni i roweru miałam średni dzień. Cały czas czuję, że nie daję z siebie wszystkiego, że jest we mnie jakaś blokada, strach przed tym co było i dzisiaj szczególnie nie daje mi to spokoju. Zaczyna się dość intensywny dla mnie tydzień, więc myśli będą mnie przytłaczały mniej niż zwykle - przynajmniej mam taką nadzieję. Zjadłam dzisiaj trochę więcej niż wczoraj i mam wyrzuty sumienia... Broniłam się przed tym czy iść i zwymiotować i wymioty po raz kolejny wygrały. 

Potrzebuję więcej samozaparcia i motywacji w sobie. I patrzę codziennie na te wszystkie piękne figury, choćby na siłowni i przeglądam tyle blogów na ile pozawala mi czas i myślę, że potrzebuję kogoś na tyle bliskiego kto przebiegnie tą trasę ze mną kto mnie skrytykuje i wesprze, kogoś kto będzie chudł razem ze mną.

RUN!







Szczęście

Każdy z nas mierzy ilość szczęścia w swoim życiu własną miarą. Dziś zdecydowanie jest mój szczęśliwy dzień. Zrobiłam na rowerze 40 km, spędziłam na siłowni 2 godz. i zjadłam tylko 200 kcal w postaci samych warzyw. Patrząc na godzinę było to w sumie wczoraj. Jak najwięcej takich dni!

Dobranoc!





piątek, 4 kwietnia 2014

Obojętnie

Jestem dzisiaj totalnie niezorganizowana... Płaczę ze złości, te wahania nastrojów dobijają mnie. Czy nie mogę być normalnym człowiekiem jak większość moich rówieśników? Nie, zbyt wiele sprzeczności pojawia się w moim życiu.


Ważne jest, żeby mieć motywację. Idę na siłownię. Muszę się wyżyć i znów pozostawać obojętną.






czwartek, 3 kwietnia 2014

411

Dzisiaj nie jest najgorzej, ranek przywitał mnie swoją szarością o 5:12, a dzień nie wydaje się dziś taki straszny. Byłam wczoraj na zajęciach i na siłowni i posprzątałam mieszkanie. Wieczorem zasypiałam przy stertach notatek i cichym pomruku śpiącej kocicy.

Dzisiaj praca, zajęcia, siłownia i sen. Chwilka czasu, żeby coś naskrobać, brak czasu na jedzenie. Wczoraj 411 kcal. Nie najgorzej. Słońce przeplata się z deszczem.

Przepełnia mnie delikatny lęk, że nie dojdę do perfekcji, jednak biorę się w garść i nie daję negatywom, bo najważniejsza jest motywacja.




środa, 2 kwietnia 2014

Deszcz

Dzień zaczął się zbyt słonecznie. Wolę gdy pada deszcz. Właśnie wybieram się na siłownię, a potem na zajęcia. Wypadałoby tam wpaść po prawie dwóch tygodniach nieobecności.

Boli mnie głowa, jakby te pieprzone promienie słońca przeszywały mi czaszkę.


Dół.



wtorek, 1 kwietnia 2014

Rzyganie to nie choroba

Nie daję rady. Tak bardzo się boję napadów, swojej niekonsekwencji. Jutro już idę na zajęcia. Muszę wyjść z domu, trzymać się z daleka od jedzenia. 


Jestem beznadziejna.... Gruba... Ale to się zmieni, nie będzie już płaczu i zgrzytania zębami, muszę wyłączyć głód w głowie.


Co do zajęć to nie jest zbyt dobrze, bo olałam wiele spraw ostatnio. Od jutra biorę się do pracy, bo jest mi łatwiej zmotywować się do czegokolwiek kiedy mam wszystko pedantycznie poukładane w swoim granatowym kalendarzu. Tak jest lepiej - każda minuta zaplanowana, bez wpadek, bez spotkań przy obiedzie - jest łatwiej.


Szkoda tylko, że nie wynaleźli jeszcze tabletek na ludzką głupotę. Byłby to hit.

Ana nie jedno ma imię

Jestem potworem. Takiego napadu w życiu nie miałam... Trzy dni męczarni, wyrzutów sumienia, rzygania i środków przeczyszczających. I znowu wszystko się pieprzy. Do tego się rozchorowałam.

Jak to się mówi: gorzkie żale po gorzale...