And I don’t want the world to see me cause I don’t think that they’d understand when everything’s made to be broken
I just want you to know who I am.

sobota, 30 lipca 2011

Boże, daj mi samotność, bo nienawidzę ludzi.

Wróciłam, wróciłam z kilkoma zdjęciami... z głową pełną myśli i nadal nierozwiązanymi problemami... Warszawa wchodzi w grę dopiero w połowie października, może odrobinę wcześniej. Muszę znaleźć pracę i zacząć coś robić bo zwariuję. W ciągu ostatnich 7 dni 90 % moich myśli skupiało się na samobójstwie... ale Ł. na mnie liczy, nie mogę się poddać, obiecałam mu to... No i moja waga... moje ciało... moje odwieczne problemy, czy będą problemami aż do końca mojego marnego życia? A może mnie zabiją? No tak, przecież jedyne co mam do stracenia to życie, marne życie. Snuję się po domu, bałam się, że nie będę miała dokąd wracać po moim małym wypadzie nad morze... Musiałam odpocząć, moja głowa  nie daje mi żyć. Jest w niej tylko jedno: śmierć. Ćpałam przez ten tydzień... Udało mi się zorganizować małe co nie co jeszcze przed ucieczką, ale jak zaćpałam było mi dobrze, to było akurat to jedyne 10% myśli, które wtedy skupiały się na innych rzeczach niż śmierć. Było mi dobrze, ale nie mogę więcej ćpać, wtedy będzie źle, bo poprawa była chwilowa niestety... Jebana rzeczywistość mnie przeraża... Wróciłam w nocy, wstałam rano i znów to samo, kurs do łazienki, kąpiel, spacer z psem, sprzątanie i komputer. Nie wyjdę dziś nigdzie, bo pogoda jest straszna, a i tak już czuję się źle... Wychodzi mi teraz spanie na plaży, albo siedzenie nad ranem godzinami kiedy padał deszcz, a ja wpatrywałam się w morze, ono mnie rozumiało, jego fale smutno obmywały piasek, wzbudzając we mnie jeszcze większą melancholię. Woda, woda...  szkoda, że morze mnie nie pochłonęło, jestem w końcu jego nieodłączną częścią, co roku wracam nad nie, jak do niespełnionej, wręcz platonicznej miłości, a ono zawsze przyjmuje mnie w tym samym gorzkim smutkiem... Może ma nadzieję, że przyjdzie taki rok kiedy mnie nie ujrzy, kiedy nie ujrzy moich łez spływających po policzkach? Kiedyś taki czas nastanie, może za rok, może za dwa. O tym zdecyduje już łaskawy los.








Brak komentarzy: